ŚwiatBrytyjczykom brakuje specjalistów - chcą imigrantów

Brytyjczykom brakuje specjalistów - chcą imigrantów

Państwo nie zadbało o wykształcenie najbardziej potrzebnych specjalistów wśród swoich obywateli, a czepianie się imigrantów, że wypełniają tę lukę jest raczej śmieszne.

Brytyjczykom brakuje specjalistów - chcą imigrantów
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.03.2010 | aktual.: 09.03.2010 10:17

W czasach niedostatku ludzie stają się nerwowi i podejrzliwi. Przykładem jest lęk Brytyjczyków, że pracownicy z zagranicy zabierają im pracę. Takie myślenie jest pożywką dla rasizmu i wspiera poczynania BNP (British National Party), zwłaszcza, gdy bezrobocie raczej nie spada.

Narodowe Biuro Statystyczne podało, że liczba osób pobierających zasiłek dla szukających pracy (jobseeker’s allowance) wzrosła w styczniu do 1,64 miliona, a całkowite bezrobocie wynosiło 2,46 miliona przez 3 miesiące do grudnia. Przewiduje się, że bezrobocie jeszcze wzrośnie, bo groźba zwolnień z pracy wisi w powietrzu. Mimo tych danych, pracodawcy muszą zatrudniać obcokrajowców, gdyż wśród Brytyjczyków brakuje specjalistów.

Chartered Institute of Personnel and Development (CIPD) przeprowadził niedawno badania oparte na danych pochodzących od 700 pracodawców sektora prywatnego i publicznego. Ankieta pokazuje, że mimo zapewnień, że brytyjska gospodarka już nie jest w recesji, dane wzrostowe są nadal niezadowalające i nie ma dobrych perspektyw na rynku pracy. 41% organizacji biorących udział w ankiecie podało, że ma trudności ze znalezieniem pracowników na określone stanowiska i dotyczy to zwłaszcza inżynierów. W 48% wiązało się to ze zbyt małym doświadczeniem, w 52% - z brakiem odpowiednich umiejętności.

Nikt nie chce być opiekunem

Argumentowanie, że imigranci zabierają pracę brytyjskim pracownikom to krótkowzroczność. Jeżeli w UK brakuje specjalistów, to obcokrajowcy muszą tę lukę wypełnić. Nie do zaakceptowania jest sytuacja, kiedy wymaga się od imigrantów, by podejmowali pracę, której Brytyjczycy nie chcą wykonywać i zabrania się im pracować tam, gdzie chcą. Ale ankieta wykazała, że pracodawcy zatrudniają więcej słabiej wykształconych pracowników, niż się spodziewano. Może to wskazywać na fakt, że obcokrajowcy chętniej podejmują się prostszych zajęć, odrzucanych przez Brytyjczyków.

W lutym 2009 ówczesna minister spraw wewnętrznych, Jacqui Smith, wprowadziła kryteria pozwalające w pierwszej kolejności Brytyjczykom starać się o pracę w UK oraz na większą selektywność pracowników przybywających na Wyspy spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Okazało się jednak, że Brytyjczycy nie byli zainteresowani pracą w opiece społecznej ani jako nauczyciele. I tu należy powiedzieć jedną rzecz o Brytyjczykach jako narodzie: utrzymują bankierów z pieniędzy podatników, a wartość zawodu nauczyciela, pracownika socjalnego czy pielęgniarki/opiekunki jest ciągle nisko oceniana. Postrzega się te zajęcia jako źle opłacane, biurokratyczne i nieatrakcyjne.

By zająć się tym problemem, Ed Balls (brytyjski politolog, filozof, ekonomista, obecnie minister d/s dzieci, szkół i rodzin) przedstawił niedawno program skierowany w stronę prawników, nauczycieli i innych specjalistów, którzy chcieliby zmienić swój zawód. Dostaną oni 15000 funtów, żeby przekwalifikować się na pracowników socjalnych. Podobny program jest przygotowywany, by pozyskać chętnych do pracy w zawodzie nauczyciela.

Popyt na inżynierów

W podobnym duchu Engineering UK (dawniej Engineering and Technology Board) przedstawiło problem, jaki UK ma z inżynierami. W sektorze jądrowym, wymagających wysokiej specjalizacji, do 2025 co rok będzie potrzebnych ponad 1000 doświadczonych praktykantów i absolwentów - na miejsce tych, którzy odejdą na emeryturę.

Miesiąc temu premier Gordon Brown ogłosił "wprowadzenie wiosną 2010 szerokiego wyboru programów praktyk zagranicznych, mających ułatwić pracodawcom w UK pozyskiwanie najlepszych i najzdolniejszych absolwentów z całego świata".

Co w takim razie z najlepszymi i najzdolniejszymi absolwentami brytyjskimi? Nie zapominajmy, że przepływ pracowników nie odbywa się tylko w jedną stronę. Institute for Public Policy Research podaje, że co najmniej 5,5 miliona osób urodzonych w Wielkiej Brytanii mieszka za granicą i zamierza korzystać z obsługi zewnętrznej swojej działalności właśnie tam, bo jest taniej. Połowę stanowią firmy informatyczne, a prawie jedna piąta to produkcja przemysłowa. Najchętniej wybieraną lokalizacją są Indie i Europa Wschodnia.

By temu przeciwdziałać, CIPD sugeruje odrzucenie planowanej podwyżki opłat ubezpieczeniowych (NI) i zamrożenie podstawowej stawki wynagrodzenia (NMW). Ma to zapobiec wzrostowi zleceń wykonywania usług poza krajem i pozwolić na kontrolowanie wzrostu kosztów płac. Innymi słowy - trzeba sprawić, aby brytyjski pracownik był tańszy. Ale to będzie trudne, szczególnie teraz, gdy koszty utrzymania są tak duże.

Wielkiej Brytanii nie udało się wyedukować własnych obywateli w zakresie najbardziej niezbędnych usług. I jeżeli Brytyjczycy chcą pracę zaoferować osobom przybywającym z zagranicy, powinni przynajmniej być otwarci i zaoferować im długotrwałe możliwości rozwoju zawodowego. Mówi się, że Chiny są coraz atrakcyjniejsze dla zdolnych i utalentowanych ludzi z całego świata, a Wielka Brytania ostatecznie tylko straci. Czas, by zacząć o tym rozmawiać.

Izabela Pawłowska
(na podst. felietonu Christiny Meredith, Guardian)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)