Bomba u Reutera
Mężczyzna, który w środę rano wtargnął do
pekińskiego biura agencji Reutera, grożąc dziennikarzom bombą, po
dwu godzinach zwolnił zakładników i zgodził się na rozmowy z
przedstawicielami policji.
"Robię to dla sprawiedliwości" - powiedział do zdumionych pracowników agencji napastnik, który wszedł do redakcji z torbą, z której wystawały kable. Część osób zdążyła uciec z budynku. Napastnik zatrzymał jednak czterech pracowników agencji w charakterze zakładników. Później zwolnił jednak dziennikarzy, godząc się na rozmowy z policją.
Mężczyzna twierdził rzekomo, że jego akcja ma stanowić wyraz protestu przeciwko korupcji w chińskich władzach. Przedstawił się jako były kierowca i pracownik huty na północy Chin, bezrobotny od 5-6 lat. Na żądanie mężczyzny ekipa telewizyjna zaczęła go filmować. "Przywódcy powinni szanować, chronić i kochać robotników" - powiedział napastnik do kamery.(ck)