Ból po pitbullu
Młody pitbull pogryzł wczoraj 70–letniego mężczyznę i jego owczarka niemieckiego. Do wypadku doszło około godziny 14 na ul. Narutowicza przy parku Staszica. Pies miał kaganiec, ale wykonane ze skóry zabezpieczenie zawiodło.
13.08.2004 | aktual.: 13.08.2004 08:13
– Wyszedłem z psem na spacer. Tę bestię i jej właściciela widziałem z daleka. Obszedłem ich dużym łukiem, ale pitbull zaatakował – opowiada Jan Leśniak. – Zaczął kąsać przez szczeliny w kagańcu. Nic nie mogłem zrobić.
Właściciel agresywnego zwierzęcia uciekł. Na miejscu natychmiast pojawili się strażnicy miejscy. Trzech z nich obezwładniło pitbulla. Aby go utrzymać, używali pałek.
To jednak nie wystarczało. Dobrze zbudowani mężczyźni musieli własnym ciężarem przygnieść psa do ziemi.
Pogryzionego wilczura właściciel odprowadził do domu. Sam wrócił na miejsce wypadku, gdzie złożył zeznania. Wezwano karetkę pogotowia, aby lekarz sprawdził na ile groźne są pokąsania.
Pracownik schroniska przy ul. Marmurowej zabrał pitbulla.
– To nie pierwszy wypadek w tej okolicy, ale rzadko się zdarza, aby ktoś został pogryziony przez psa w kagańcu – mówią strażnicy. W okolicy rzeczywiście spacerowało kilka osób z psami bez żadnego zabezpieczenia. Jednego z nich funkcjonariusze ukarali mandatem.
– Duże psy biegają swobodnie bez kagańców czy smyczy po podwórku, a niektórzy nie kwapią się nawet, by zabezpieczyć zwierzę, jadąc windą z innymi mieszkańcami – denerwuje się Zofia Kubiak.
Od początku roku straż miejska wystawiła ponad 130 mandatów za niewłaściwe zabezpieczenie psa.
– Właściciel psa bez kagańca popełnia wykroczenie i grozi mu grzywna w wysokości 200 zł – poinformował Radek Kluska, kierownik referatu dzielnicowych straży miejskiej.
(mg, jul)