Bo pompki były za płytkie
Trzy osoby straciły pracę w gliwickiej Straży Miejskiej. Twierdzą, że to zemsta komendanta Andrzeja Nowaka, którego w czerwcu podejrzewano o kradzież granitowej kostki brukowej z terenu Centrum Ratownictwa - pisze "Dziennik Zachodni". Pracujący strażnicy są nazywani przez Nowaka "śmierdzielami" i "głupkami". Wielu z nich nie wytrzymuje napięcia i szuka pomocy u psychologów. Zarząd Miasta i większość radnych umywa ręce. Radzą strażnikom szukać sprawiedliwości w sądach.
03.12.2005 | aktual.: 03.12.2005 10:16
Dwójkę strażników: Piotra Grabowskiego i Joannę Osiej zwolniono, bo nie przeszli testów sprawności. Grabowski w ciągu minuty wykonał 40 pompek, ale były one "zbyt płytkie". Joanny Osiej nie dopuszczono do trzeciego etapu sprawdzianu. Oboje to sprawne osoby. Ona od 4,5 roku uprawia judo. On wcześniej pracował w żandarmerii wojskowej. W poprzednich latach za oblanie sprawdzianu karano upomnieniem. W przepisach nie ma ani wzmianki o tym, że testy sprawności w straży są obowiązkowe.
Jesteśmy związkowcami i nie zgadzaliśmy się z tym, że komendant zrobił z komendy prywatny folwark. Czarę goryczy przelała sprawa kostki. Nowak się na nas mści - mówią dziennikowi zwolnieni.
Komendant Nowak nie chciał rozmawiać z "Dziennikiem Zachodnim". Powiedział "nie" i basta. Listę pytań dziennikarze przesłali mu faksem do komendy. Zaprzeczył wszystkiemu: W kontaktach z podwładnymi i innymi osobami nie używam określeń "śmierdziel", bądź "głupek". Nie zastraszam podwładnych - powiedział. (PAP)