Bitwa o świętą Małgorzatę
Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski
negatywnie odpowiedział na interpelację wiceprzewodniczącego Rady
Miasta Stanisława Rachwała w sprawie zmiany herbu Nowego Sącza,
namalowanego w Sukiennicach. Szykuje się wojna o św. Małgorzatę,
którą od XIII wieku pieczętowało się rozłożone w widłach Dunajca i
Kamienicy, królewskie miasto Nowy Sącz - zapowiada Gazeta
Krakowska".
02.05.2007 | aktual.: 02.05.2007 00:52
Obok herbów wielu miast polskich, z którymi Kraków od wieków utrzymywał kontakty, w Sukiennicach namalowany jest herb Nowego Sącza, ale w wersji austriackiej, narzuconej miastu przez zaborcę. Przedstawia rycerza, niektórzy mówią "pachołka", stojącego w bramie murów miejskich z trzema basztami. Coś podobnego ma Kraków i miał Lwów za polskich czasów.
Prezydent Majchrowski chyba nie zdaje sobie sprawy, jak to boli prawdziwego sądeczanina - skarży się Stanisław Pażucha z Nowego Sącza, na co dzień urzędujący przy ul. Garbarskiej w Krakowie szef Civitas Christiana w Małopolsce. To właśnie Pażucha namówił na interwencję radnego Rachwała, po tym jak podczas spaceru odkrył w Sukiennicach fałszywy herb ukochanego miasta.
W latach 80. zeszłego stulecia rozgorzała prawdziwa wojna o herb Nowego Sącza, której echa słychać było w całej Polsce. Pażucha wspomina, że jako stowarzyszenie poświęcili "temu nie taką znów małą" książeczkę pióra świętej pamięci Jerzego Piechowicza, bohatera ówczesnych wydarzeń.
W kulminacyjnym momencie, w 1987 r. kierowcy czerwonych autobusów w Nowym Sączu, przy poparciu sądeckich proboszczów, zażądali od dogorywającej Miejskiej Rady Narodowej, zdominowanej przez członków PZPR, przywrócenia historycznego, przedrozbiorowego herbu miasta ze św. Małgorzatą w aureoli, depczącą smoka, trzymającą w jednej ręce krzyż, a w drugiej - palmę.
Kierowcy zagrozili strajkiem i dopiero wtedy Komitet Miejski PZPR ustąpił. Na rok przed okrągłym stołem z sali obrad sądeckiego ratusza zniknął austriacki herb i powróciła św. Małgorzata. (PAP)