Bieszczady potrzebują lądowiska
Mieszkańcy Bieszczadów boją się, że zostaną
pozbawieni szybkiej pomocy medycznej, bo śmigłowiec Lotniczego
Pogotowia Ratunkowego stacjonujący w Sanoku, ma wkrótce zostać
przeniesiony na lotnisko w Jasionce koło Rzeszowa - alarmuje
"Dziennik Polski".
O zgodę na czasowe przeniesienie lądowiska do ministra zdrowia wystąpiło LPR. Stan techniczny bazy jest tragiczny. W zawilgoconych i zagrzybionych budynkach nie da się pracować. Ludziom na głowy lecą kawałki tynku z sufitu - tłumaczy Robert Gałązkowski, szef medyczny SP ZOZ Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Wieść o przeniesieniu "latającej karetki" zelektryzowała mieszkańców Bieszczadów. Jestem zaskoczony tą decyzją. Wydłuży się czas przelotu po poszkodowanego, więc turyści i mieszkańcy, którym nieraz ratował życie, zostaną pozbawieni tej pomocy - twierdzi naczelnik Grupy Bieszczadzkiej GOPR, Grzegorz Chudzik.
W ub.r. wzywano śmigłowiec na pomoc 291 razy. Latał głównie do południowych powiatów Podkarpacia. Sami ratownicy górscy korzystali z jego pomocy kilkanaście razy. Bieszczady to trudny teren dla ratownictwa. Tam, gdzie helikopter leci kilkanaście minut, karetki pogotowia jadą kilkadziesiąt minut, a w zimie znacznie dłużej.
Przez lata w bazę lotniczą pod Białą Górą w Sanoku nie inwestowano. Teraz nie wiadomo, kiedy rozpocznie się i ile potrwa remont, niewykluczone jednak, że budynki trzeba będzie rozebrać i wybudować nowe. W przyszłym tygodniu władze pogotowia mają o tym rozmawiać z przedstawicielami władz lokalnych. Samorządowcy obawiają się, że śmigłowiec już tu nie wróci - pisze "DP".
Nikt nie chce zabierać go na stałe, decyzja ministra dotyczy przeniesienia czasowego - podkreśla Robert Gałązkowski. (PAP)