Bierzemy euro
Unijna waluta coraz bardziej panoszy się na
naszym rynku wypierając złotówkę. Nie wszystkim się to podoba -
donosi "Gazeta Lubuska".
Zielona Góra, restauracja Saba przy Kupieckiej. W kieszeni mamy dziesięć euro i żadnych złotówek. Przy barze zamawiamy chilijskie, czerwone wino. Wypijamy i prosimy o rachunek. "Po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sytuacją" - przyznaje Sabina Abratańska, współwłaścicielka. "Ale nie ma żadnego problemu, zaraz przeliczymy i wydamy resztę, tyle, że w złotówkach." Edward Bomba, współwłaściciel zielonogórskiej Saby, szybko zagląda do internetu, sprawdza kurs. Otrzymujemy 39 złotych reszty. "Od jutra w kasie trzymać będziemy drobne euro, jeśli klienci zechcą, by im zwracać resztę w tej samej walucie" - dodaje Bomba.
Według "Gazety Lubuskiej", próby zapłacenia walutą euro w gorzowskich sklepach kończyły się różnie. Niektórzy sprzedawcy od razu zgadzali się przyjąć tę walutę, inni woleli skonsultować się ze swoim szefem. Marzena Nowek ze sklepu obuwniczego przy ul. Sikorskiego kręciła głową: "Niestety, nie przyjmujemy obcej waluty. Na razie nawet nie zastanawiamy się, jak to będzie wyglądać w przyszłości."