Biedaszyny
Dwie grupy złodziei, rozkradających bocznice kolejowe, zatrzymali policjanci z komisariatu na Bałutach. Odzyskano część zrabowanej stali. Sprawcy zostali zwolnieni po przesłuchaniu. To kolejna łódzka grupa "złomiarzy".
12.02.2004 | aktual.: 12.02.2004 08:11
Dwaj mężczyźni zostali zatrzymani na bocznicy na Teofilowie z ładunkiem śrub odkręconych z torowiska. Taszczyli 90 kg stali na złomowisko. Za kilogram mieli dostać około 50 groszy.
Trzej inni "złomiarze" wpadli po kilkutygodniowej obławie. Byli ostrożni i dobrze przygotowani do kradzieży. Mieli specjalne klucze do rozkręcania torów, palniki acetylenowe do cięcia szyn i transport. Najpierw cięli szyny na 2-metrowe kawałki i składowali w krzakach przy bocznicy. Później podjeżdżali wynajętym samochodem i odwozili "towar" na złomowisko.
Nikt nie pytał, skąd pochodzą szyny i czy nie zostały ukradzione. Złomowiska nie mają takiego obowiązku. Stal ważono i od ręki wypłacano należność. Jeden transport przynosił członkom przestępczej grupy po około 100 zł na głowę.
Podejrzani przyznali się do kilkunastu kradzieży, których dokonali od grudnia ubiegłego roku. Według policji, mogli żyć z bocznic od dawna. Jak oceniają policjanci, w Łodzi może działać nawet kilkadziesiąt grup, które rozbierają wszystko co się da. Bocznice kolejowe to prawdziwy raj dla złomiarzy. W Łodzi żyje z nich co najmniej kilkaset osób. Złodzieje rozebrali już znaczną część bocznicy w rejonie Księżego Młyna. Na Teofilowie przemysłowym, gdzie przed laty niemal każdy zakład miał bocznicę, złodziejskie grupy na wyścigi rozkradają tory.
– Ludzie kradną z biedy – słyszymy od policjantów. – Tak tłumaczą to zatrzymani podczas przesłuchań. Wiedzą, że poniosą karę, ale nie kryją, że po wyjściu na wolność nadal będą kraść. Nie mają innego pomysłu na życie.
Na szczęście bieda krąży na razie po bocznych, nieużywanych na co dzień torach. Złodzieje nie zaczęli jeszcze rozkręcać szyn na szlakach, po których kursują pociągi pasażerskie. Na razie...
(maj)