Bezkarni lichwiarze
Twój dług rośnie codziennie o sto procent -
usłyszała w słuchawce Lidia Zaleś z Łodzi. I przypomniała sobie
krótką wizytę sprzed lat w biurze pośrednictwa nieruchomości.
Wizyta może kosztować ją dorobek całego życia - pisze "Gazeta
Wyborcza".
28.02.2005 | aktual.: 28.02.2005 06:24
Wczoraj Zaleś była winna Iwonie i Włodzimierzowi Kamińskim, właścicielom łódzkiego biura Interhouse Metro, 100 zł plus odsetki - 86 tys. zł. Dzisiaj dług urósł o 100 zł odsetek. O tyle samo wzrośnie jutro, pojutrze i każdego kolejnego dnia, dopóki komornik nie zlicytuje jej domu.
To nie fantazja wierzyciela - sędzia Iwona Spychalska z pabianickiego sądu rejonowego wydała nakaz zapłaty takiej kwoty i przyklepała odsetki.
- Sędzia to młody asesor, zabrakło doświadczenia życiowego - usprawiedliwia prezes sądu Bogdan Jachowicz.
W październiku 2001 r. Lidia Zaleś chciała sprzedać dom w Konstantynowie i kupić parterowe mieszkanie w Łodzi. Kobieta opowiada: - Zmarł mąż, zostałam z córką Eweliną chorą na zanik mięśni. Nie było nas stać na utrzymanie domu, Ewelinę męczyły schody. Trafiłam do biura Interhouse i powiedziałam o swoich bolączkach.
Właściciel pokazał nam zdjęcia mieszkań na parterze, każde stworzone dla nas. Jego wspólniczka wypisywała umowę. Prowizję ustaliśmy na 3 proc. transakcji. Zażądali też 100 zł zaliczki. Zapłaciłam, dostałam kwitek i umowę - kartkę papieru wypełnioną dziesiątkami paragrafów napisanymi drobnym drukiem, ale tylko do wglądu.
Przeczytałam ją pobieżnie, pamiętam - był zapis o odsetkach. Ile dokładnie miały wynosić, nie napisali, zostawili wykropkowane miejsce. Podpisałam i oddałam umowę. Pośrednik nie odzywał się jednak dwa tygodnie, sama zadzwoniłam i pytam, co się dzieje. Pan już nie był miły. Powiedział, że umowa jest nieaktualna. Pomyślałam - mam pecha. I wymazałam z pamięci wizytę w Interhouse.
Kamińscy skontaktowali się z Zaleś, ale dopiero po trzech latach.
- Dawno zapomniałam, że u nich byłam - mówi kobieta. - Ktoś dzwoni i informuje, że mam dług, który codziennie rośnie o sto procent. Nie mogłam zasnąć. Jaki dług? Przypomniałam sobie Kamińskich, rano pobiegłam do nich wyjaśnić sprawę.
Po biurze w starym miejscu nie było śladu. Interhouse zmienia siedziby jak rękawiczki. (PAP)