Kandydatura Ananicza budziła kontrowersje w Sojuszu. Partia wystosowała nawet pod koniec lipca list do Belki, w którym oprotestowała tę kandydaturę i zażądała jej wycofania. Janik nie chciał powiedzieć, czy ta nominacja ochłodzi stosunki rządu z SLD.
Politycy Sojuszu zarzucali, że Ananicz jest człowiekiem związanym z prawicą. Mieli też pretensje do premiera, że nie poinformował ich o tej kandydaturze osobiście, tylko dowiedzieli się o niej z mediów. Lider SLD na Podkarpaciu Krzysztof Martens ocenił, że środowa nominacja Andrzeja Ananicza na szefa Agencji Wywiadu pokazuje, że premier Belka postawił na samodzielne działanie bez oglądania się na SLD.
Nominacja pana Ananicza jest lekceważeniem Sojuszu, lekceważeniem stanowiska Zarządu Krajowego SLD, który wyraził stanowczy protest wobec kandydatury Ananicza - powiedział Martens. Teraz jednak protestowanie przeciwko tej osobie to jest musztarda po obiedzie - ocenił.
Wcześniej Martens sugerował w mediach, że jeżeli dojdzie do mianowania Ananicza na szefa Agencji Wywiadu, to Sojusz Lewicy Demokratycznej w konsekwencji powinien wycofać swoich ministrów z rządu. Lider SLD na Podkarpaciu uważa, że nominacja Ananicza, to jest także zły sygnał dla lewicowego elektoratu. Jak zaznaczył, ludzie którzy głosowali na Sojusz mogą poczuć się oszukani, że lewicowy rząd stawia na czele wywiadu osobę o tak prawicowych poglądach.