Baseball przegna politykę?
Jeżeli Jarosław Kaczyński wciąż ma poczucie, że media są wobec niego niesprawiedliwe i bojkotują jego najfajniejsze występy, to co mają powiedzieć członkowie Śląskiego Klubu Curlingowego i amatorskiej reprezentacji Polski w tym sporcie, o których nie wspomniałem ani słowem w ubiegłotygodniowym felietonie?! Jednak jeszcze gorzej od curlingowców, o których upomnieli się moi Czytelnicy (dziękuję bardzo!) mają gracze Klubu Sportowego Dęby Osielsko, o którym dowiedziałem się tylko cudem.
01.03.2006 06:43
Cudem musiało być bowiem przypadkowe spotkanie pewnego syna ziemi osielskiej z felietonistą Wirtualnej Polski w dniu, w którym ten drugi przez przypadek napisał parę słów o sporcie. Korzystając z tej cudownej okoliczności, syn ziemi osielskiej nie omieszkał poinformować felietonisty o istnieniu KS Dęby Osielsko, baseballowego fenomenu, który zrodził się gdzieś między rzekami Brdą i Wisłą, by szybko podbić Polskę i ruszyć na podbój kontynentu.
Na baseballu znam się, jak na curlingu, więc pozwolę sobie przytoczyć jedynie najważniejsze fakty, byście mogli zdać sobie sprawę z tego, że wcale nie żartuję. KS Dęby Osielsko powstał w 1994 roku, by trzy lata później wejść do II ligi baseballa w naszym kraju. W 2002 roku Dęby zagrały już w I lidze. Rok później zajęły w niej drugie miejsce, a w 2004 zdobyły mistrzostwo Polski. Rok temu KS Dęby przegrał wprawdzie finał z MKS Kutno, ale za to zdobył III miejsce w Klubowym Pucharze Europy. Jakby tego było mało, Dęby występują we wszelkich kategoriach wiekowych i płciowych, co może oznaczać, że zainteresowanie odbijaniem piłki kijem jest na północ od Bydgoszczy spore.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Otóż dlatego, żeby podzielić się z wami wiedzą, którą uzyskałem cudem od osielskiego kibica. Dzielenie się wiedzą jest rzeczą bardzo przyjemną, a my – dziennikarze – trochę za rzadko z tej przyjemności korzystamy. To znaczy oczywiście informujemy, podajemy do wiadomości, donosimy i obnażamy, jednak z perspektywy odkrycia KS Dęby Osielsko, wszelka wiedza, jaką posiadłem w ostatnich czasach za pośrednictwem mediów wydaje się warta mniej więcej tyle, co wyautowany przed pierwszą bazą pałkarz.
No bo tak: pierwszy prezes spotkał się z drugim prezesem i rozmawiali. Po tej rozmowie trzeci prezes powiedział, że prezes pierwszego prezesa za bardzo się prezesuje. Na to obraził się prezes wszystkich prezesów i dał temu wyraz na specjalnie zwołanej konferencji prezesowej. Nieobecne na konferencji media uczyniły z faktu niemożliwości zdobycia wiadomości wiadomość dnia, szeroko później komentowaną przez pomniejszych prezesów, których następnie skrytykował za to brat swojego prezesa. Zasady gry w baseballa są od tego kadryla nie tylko łatwiejsze, ale i ciekawsze. Tym bardziej, że w baseballu – jak się okazuje – wygrywają nasi, a w ogólnopolskiej lidze prezesów – nie wiadomo, czy ktoś jeszcze może wygrać.
Oczywiście łatwo dam się przekonać, że jakieś pogaduszki dwóch ważnych prezesów pokazywane są w mediach w miejsce sukcesu KS Dęby Osielsko ze względu na nieco większy wpływ na polską rację stanu (liczoną w oparciu o zmiany w kursach spółek giełdowych i narodowej waluty oraz o wzrost odsetka emigrantów wśród absolwentów wyższych uczelni). Jednak nikt mi nie wmówi, że w tych pierwszych jest więcej prawdy. Prawda bowiem, zakorzeniona w życiu, nie siedzi przed TV i nie czeka na informację o tym, że dwaj do tej pory rywalizujący ze sobą prezesi dogadali się, jak najskuteczniej nas zjeść. Prawda tkwi (jak łapacz przy bazie domowej) w sprawach tak małych, że nie mieszczą się nawet na 12 stronie ogólnopolskiej prasy, ale wystarczająco wielkich byśmy mogli sobie (lokalnie) udowodnić, że człowiek nie jest jeszcze aż tak beznadziejny, jak na to wskazuje te 12 pierwszych stron.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska