Barman popełnił błąd - klient walczy o życie
Grzegorz W. (28 l.) w najczarniejszych snach
nie mógł przypuszczać, że wyprawa do miłej knajpki w Sopocie
zakończy się dla niego tragicznie. A jednak. Płonął jak pochodnia.
Ma poparzoną jedną trzecią ciała. Dlaczego? Bo barmanowi nie
wyszła sztuczka zwana kulą ognia - informuje "Fakt".
08.04.2004 | aktual.: 08.04.2004 06:53
Grzegorz spotkał się w sobotę ze znajomymi w modnym Numerze 5 przy sopockim Monciaku. Dochodziła właśnie czwarta rano. By rozruszać towarzystwo barman wylał na obity blachą kontuar sporą ilość spirytusu. Podpalił. Kolejną porcje spirytusu wziął do ust. Dmuchnął nią w płomienie - miała wyjść "kula ognia". Ale nie wyszła... Ogień natychmiast przeniósł się na stojącego w pobliżu Grzegorza. W płomieniach stanęła jego koszula, włosy, dłonie, twarz.
"To było przerażające. Gasiliśmy go rękoma i kurtkami" - opowiadają świadkowie tragedii. Wszystko trwało raptem kilka sekund - relacjonuje gazeta.
Gdy z biura przybiegł przerażony właściciel knajpy, było już po wszystkim. "Nie wiem, co barmanowi strzeliło do głowy. Wykonanie tej barmańskiej sztuczki nie było ze mną uzgodnione. Zrobię wszystko, by pomóc poparzonemu mężczyźnie" - mówi zdenerwowany Bartłomiej W. Poparzony chłopak walczy o życie w szpitalu - pisze "Fakt". (PAP)