Bandyta z uczelni
Uzbrojony w pistolet student prywatnej szkoły wyższej na ul. Piotrkowskiej (w pobliżu pasażu Schillera) napadł wieczorem na przechodnia. Przystawił mu broń do głowy i zagroził, że go zastrzeli.
05.10.2003 11:34
– Wychodząc z restauracji niechcący potrąciłem mężczyznę, który szedł chodnikiem w towarzystwie kolegi i młodej kobiety. Nieznajomy nie przebierał w słowach. Zapytał mnie, czy ma mi przestrzelić kolano. Te słowa potraktowałem jako głupi żart. "Tu i teraz. No to dawaj" – odpowiedziałem – opowiada pokrzywdzony.
Dwudziestojednolatek spod pazuchy wyciągnął pistolet, pchnął chłopaka na ścianę i do głowy przystawił mu pistolet. Znajoma napastnika próbowała go odciągnąć od jego ofiary. Na niewiele jednak to się zdało. A teraz odstrzelę ci łeb – zagroził student. – Byłem w strachu. Wiedziałem, że nie żartuje – kontynuuje pokrzywdzony.
Student wspaniałomyślnie jednak odstąpił od wymierzenia "sprawiedliwości". "Na służbie nie będę tego robił" – stwierdził chowając pistolet do kabury.
Pokrzywdzony powiadomił policję i na poszukiwanie bandyty wyruszył radiowozem w towarzystwie funkcjonariuszy. Wkrótce zatrzymano podejrzanego i odebrano mu broń. Okazało się, że jest to pistolet hukowy.
Student i jego ofiara (okazał się nią 20-letni uczeń szkoły średniej) zostali przesłuchani. Gdy policjanci przymierzali się do postawienia zarzutów studentowi, pokrzywdzony... wycofał oskarżenie.
– Przestępstwo, którego dopuścił się zatrzymany jest ścigane wyłącznie na wniosek pokrzywdzonego. Nie mieliśmy wyjścia. Musieliśmy wypuścić na wolność zatrzymanego – mówi asp. Katarzyna Zdanowska z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Nie jest to pierwszy konflikt z prawem dwudziestojednolatka. Policja podaje, że był już notowany za kradzież.
(em)