Balbina jedzie do Paryża
Jest duża. I delikatnie rzecz ujmując – do najmłodszych nie należy. Ale jej okrągłe, zmysłowe kształty się podobają. Oglądają się za nią. I mężczyźni, i kobiety. Dlatego w dobie anorektycznych modelek Balbina bez kompleksów postanowiła wyruszyć na podbój świata. W piątek wyjechała z rodzinnego Chrzanowa. Cel i kierunek podróży jest jasny: Paryż.
30.04.2007 08:21
Spieszymy donieść, że Balbina to nie dziewczyna, a samochód warszawa, model 223 z roku 1965. Należy do jednego z mieszkańców Chrzanowa, Jarosława Czajczyka, który kupił ją trzy lata temu. Imię swojej pupilce nadal wspólnie z żoną na cześć jednej z postaci z bajki "Balbina i Ptyś". Odnowił ją i wyremontował tak, że dziś lśni w słońcu czerwonym lakierem jaśniej niż niejeden zagraniczny wóz. Stylowe wnętrze, z kanapą z przodu, piesek z kiwającą się główką na białym futerku rozłożonym na tylnej półce. No i ten charakterystyczny klakson...
Gdy Balbina jedzie ulicą, wzbudza zaciekawione spojrzenia i uśmiechy, a nawet gwizdy i oklaski. Policjanci machają na nią lizakami. Są więc podstawy, by pomyśleć o karierze. Jarosław Czajczyk przyznaje, że jego nietypowa pasja i miłość do tej starej marki ma swoje podłoże w rodzinnej tradycji. – Moja mama była w młodości kierowcą rajdowym. Jeździła syrenami i warszawami właśnie – zdradził właściciel Balbiny.
Chrzanowianin postawił przed swoją pupilką ogromne wyzwanie. Postanowił zabrać ją pod pozorem rajdu zorganizowanego przez Klub Miłośników Warszaw i Syren z Nekli w romantyczną podróż przez pół Europy do Paryża. Razem z 28 innymi warszawami i syrenami i z dwoma lawetami jako wsparciem, Balbina ma w ciągu kilku dni przejechać około trzech tysięcy kilometrów. – Auto jest przygotowane do rajdu – zapewniał Mariusz Dworak z Piekar Śląskich, który także wyruszył na rajd razem z Balbiną. Sam także jest właścicielem dwóch warszaw i miłośnikiem tej marki. – Warszawa to pierwsze polskie, powojenne auto. Ma nawet swój własny, charakterystyczny zapach – wyjaśniał. Balbina dziś ma dotrzeć do Paryża i zaprezentować tam swoje wdzięki w ramach zorganizowanych tam właśnie dni polonijnych.
Anna Głuch