Autopułapka

Nikt nie jest w stanie wytłumaczyć jak mogło do tego dojść. Autoryzowany diler firmy iveco kupił od renomowanego banku kradziony samochód - informują "Nowości".

Następnie sprzedał go Europejskiemu Funduszowi Leasingowemu w Bydgoszczy, który z kolei przekazał auto właścicielowi toruńskiej firmy transportowej. Samochód był wielokrotnie sprawdzany i badany. Jego dokumenty i numery były w idealnym porządku.

Kiedy jednak auto zniknęło z parkingu, okazało się, że złodzieje skradli je już po raz drugi.

Bartosz Papurzyński, właściciel firmy transportowej w 2001 roku rozwijał swoją działalność. Postanowił kupić dwuletnie auto, które stało na parkingu firmy Vector Car, autoryzowanego dilera firmy iveco w Toruniu. Nie miał jednak tylu pieniędzy, aby zapłacić za niego jednorazowo. Zwrócił się więc do Europejskiego Funduszu Leasingowego w Bydgoszczy o pośrednictwo w transakcji.

"Wszystko było załatwiane tak jak należy" - mówi Bartosz Papurzyński. "W czerwcu 2001 roku podpisałem w EFL umowę, dostałem kluczyki i zacząłem samochodem jeździć. Co miesiąc miałem tylko płacić za niego ratę. Auto zostało ubezpieczone, sprawdzone i zarejestrowane w Bydgoszczy".

17 kwietnia tego roku samochód został jednak skradziony. Transportowiec zgłosił kradzież na policji oraz powiadomił o nieszczęściu EFL. Sądził, że skoro auto było ubezpieczone, nie będzie żadnych problemów z odszkodowaniem i kupnem innego wozu. Tymczasem w EFL dowiedział się, że nie tylko nie dostanie innego auta, ale musi nadal spłacać raty za samochód, którego nie ma.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)