Auta posłów palą jak smoki
Czy alfa romeo posła Kaniewskiego nie pali troszeczkę za dużo?
56 tys. zł kosztowały w ubiegłym roku służbowe podróże samochodem Zbigniewa Kaniewskiego, łódzkiego posła SLD, kilkutygodniowego ministra skarbu. Płaciła Kancelaria Sejmu.
Żeby wydać takie pieniądze na benzynę, zwykły zjadacz chleba kierujący czerwoną alfą romeo, którą jeździł Kaniewski, musiałby każdego dnia, włączając wakacje, niedziele i święta, przejechać około 450 km. Zwykły zjadacz chleba nie miałby przy tym czasu na siedzenie w sejmowych ławach.
Jak mógł tego dokonać poseł Kaniewski? Dlaczego w oświadczeniu majątkowym podaje, że jest właścicielem 12-letniej hondy civic, a jeździł alfą? Niestety, jego telefon komórkowy milczy od kilku dni.
Rekordzista, płocki poseł Jerzy Pękała z Partii Ludowo-Demokratycznej, który na podróże wydał 65 tys. zł, powiedział nam, że... takie są koszty pracy posła, który nieustannie jeździ w teren, aby załatwiać ludzkie sprawy. Czołowe miejsca w sejmowym rankingu podróżników zajęli także Michał Kamiński z PiS (63,8 tys. zł) i Danuta Hojarska z Samoobrony (62,5 tys. zł).
(pb)