Audiencja, która przywróciła zdrowie
Kiedy mama zobaczyła, jak Ojciec Święty
kładzie rękę na mojej głowie uwierzyła, że jeszcze wszystko może
skończyć się dobrze. Od tamtej pory czuję się coraz lepiej.
Choroba jest w remisji - mówi "Gazecie Poznańskiej" Rafał ze
Szczutkowa.
Gdy pewnego ranka 15-letni wówczas Rafał obudził się z ośmiocentymetrowym guzem na szyi, nie wiedział, co go czeka. Długotrwałe i uciążliwe leczenie rozpoczęło się w styczniu ubiegłego roku. - Źle znosił chemię. Zwłaszcza gdy pojawiały się skutki uboczne. 27 czerwca na lotnisku w Katowicach był blady, prawie przezroczysty, wspomina Tomek Moczerniuk z Poznania, wolontariusz Fundacji "Mam marzenie".
Rafał bardzo chciał spotkać się z Ojcem Świętym. Doszło do tego dzięki biskupowi Dziwiszowi. To był magiczny moment. Rafał otrzymał błogosławieństwo. Najbliżsi uważają, że także chęć do życia.
- Później miałem jeszcze dwie chemie. Nie mniej silne jak poprzednie, ale tym razem nie traciłem sił. Przeszedłem je z marszu - wspomina Rafał. Chyba dlatego - choć wcześniej planował, że w nauce zrobi sobie roczną przerwę - w listopadzie wrócił do szkoły. - Najbardziej zdumiewający jest fakt, że Rafał miał przerzuty do mózgu, a one cofnęły się, cieszy się Tomek.
- On teraz korzysta z życia. Choroba jest w remisji. Leczenie zostało zakończone. Jeździ na badania raz na sześć miesięcy. Wierzę, że tak będzie dalej - mówi wolontariusz.
Rafał nie uważa się już za chorego. Gdy, po zakończeniu misji konsularnej w USA, jeden z absolwentów szkoły w Lubaczowie (uczęszcza tam Rafał) wystąpił z propozycją opłacenia badań i leczenia dla jednego z uczniów, Rafał podziękował i odstąpił tę możliwość innemu dziecku. (PAP)