Areszt w papierosowym dymie
Mieszkaniec Tarnowa domaga się 50 tys. zł odszkodowania od Aresztu Śledczego w Krakowie. Twierdzi, że kilkutygodniowy pobyt w jednej celi z palącymi miał zgubny wpływ na jego stan zdrowia - pisze "Gazeta Krakowska".
Jan T. ma cały plik lekarskich zaświadczeń o stanie zdrowia i przebytych operacjach, orzeczenie o przyznaniu I grupy inwalidzkiej. Tymczasowo aresztowany został pod koniec 2001 r. i trafił do aresztu w Krakowie. Przetrzymywani tam mają, przynajmniej teoretycznie, lepszy dostęp do fachowej opieki lekarskiej. I właśnie dlatego tarnowianin skierowany został do celi przy ul. Montelupich.
- Cierpię na przewlekłe zapalenie dolnych i górnych dróg oddechowych, mam przewlekły nieżyt gardła i oskrzeli, miażdżycę naczyń obwodowych serca - wylicza. Lądowanie na pryczy w przepełnionej celi było szokiem. Nie tylko z powodu tłoku. Okazało się, że większość w celi pali. A zadymione powietrze było raczej niewskazane dla Jana T. Na skargi nikt ponoć nie reagował.
W piśmie skierowanym ostatnio do sądu podkreśla, że stan jego zdrowia, w trakcie pobytu za kratkami, gwałtownie się pogorszył. Aresztant miał duszności, zawroty głowy, był poważnie osłabiony. Żeby zmienić celę, przez trzy dni odmawiał jedzenia. - Chciałem tylko znaleźć się w miejscu dla niepalących - twierdzi.
Trafił do czteroosobowej celi. Ale i tu współlokatorzy okazali się być palącymi. Tarnowianin twierdzi, że blisko dwumiesięczny pobyt w krakowskim areszcie przypłacił znacznym pogorszeniem zdrowia i koniecznością przechodzenia operacji gardła. Poza tym zwiększyła się u niego niewydolność oskrzelowa. Podkreśla, że leki i rehabilitacja sporo kosztują.
Na ile skargi mężczyzny okażą się uzasadnione ustali dopiero sąd. Sprawa toczyć się ma przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Krowodrzy. Za utratę zdrowia w celi Jan T. chce otrzymać od aresztu odszkodowanie.(PAP)