Apteki bez leków
Coraz częściej klienci łódzkich aptek dowiadują się
przy okienku, że leku, po który przyszli, nie ma, ale jak sobie
życzą, to możliwe jest sprowadzenie go z hurtowni. Trwa to zwykle dzień lub dwa - informuje "Express Ilustrowany". Farmaceuci twierdzą, że nie mają pieniędzy, by robić zapasy medykamentów.
Nie zamawiamy w dużych ilościach nawet leków najczęściej używanych przez pacjentów, m.in. przeciwgrypowych, przeciwalergicznych, na ból głowy, żołądka, choroby serca - mówi Marzena Bukowska z apteki na Widzewie.
Nawet najlepiej zaopatrzone łódzkie apteki sprowadzają tylko pojedyncze opakowania rzadziej stosowanych lub drogich leków. Gdy ich zapas się wyczerpie, przywozi się je na specjalne zamówienie pacjenta. Leki ratujące życie, np. przeciw zakrzepicy, sprowadzamy choremu w ciągu godziny - mówi Stefan Władyga z apteki przy ul. Brzechwy. Nie robimy zapasów, gdyż sprzedajemy jedno lub dwa opakowania na dwa miesiące. Większość leków można jednak kupić u nas od ręki. (PAP)