Alicja po tej samej stronie
Alicia Keys – wielki talent, wszystko doskonale, jedno małe ale...
Marzę, by nagrać coś z The White Stripes i Queens Of The Stone Age – wyznała Alicia w przededniu prac nad „As I Am”.- Do współpracy ostatecznie nie doszło, bo i dojść nie mogło. Nie z braku czasu, którym nowojorska wokalistka próbuje dziś tłumaczyć nieobecność na jej płycie rzeczonych rockmanów. Raczej z obawy nagradza-nej i świetnie odbieranej przez rynek Alicii Keys przed wyjściem poza sprawdzoną konwencję perfekcyjnie za-śpiewanego i zagranego soulu na tropach dawnych mistrzów gatunku. I tak, zamiast w końcu przełamać grzecz-ny wizerunek autorki miłosnych songów z nieodłącznym fortepianem u boku, panna Keys kolejny raz stawia na bezpieczną balladową formułę, do której przyzwyczaiła słuchaczy i której od głośnego debiutu sprzed sześciu lat niezmiennie zawdzięcza sympatię milionów. W tym zamiast Jacka White’a czy Josha Homme’a pomaga sztab wypróbowanych songwriterów z Lindą Perry i Johnem Mayerem na czele. Choć dzięki nim piosenkom z „As I Am” nie sposób odmówić przebojowego zacięcia, a Alicii wciąż do
twarzy w tym programowo staroświeckim materiale, pozostaje żal, że tak wielki talent wciąż ma w sobie tak mało odwagi.
Bartek Winczewski
Alicia Keys „As I Am”, J Records, 53’58’’, 44,50 zł