Ale wkoło jest wesoło
Z przykrością stwierdzam, że wraz ze zbliżaniem się daty wyborów następuje coraz bardziej gwałtowna infantylizacja naszej polityki. Współczynnik dziecinady rośnie z dnia na dzień. Dwaj panowie K zorganizowali sobie debatę wykluczając z niej swego głównego rywala, bo przecież i dla PiS-u i dla LID-u głównym rywalem jest Platforma Obywatelska.
Oczywiście, że był to z ich strony sprytny manewr, tyle, że był to manewr średnio męski i całkowicie niegodny człowieka, który kierował państwem i człowieka, który nim kieruje. Zaraz potem obecny kierowniczy stwierdził, że on chętnie zgodzi się na debatę z liderem Platformy, ale pod warunkiem, że ten zadeklaruje, że nie stworzy koalicji z LID-em.
Problem w tym, że decydując się na debatę z byłym prezydentem obecny premier de facto wszedł w sojusz z owym złym LID-em. Lider Platformy zadeklarował wcześniej, że on chce debaty, ale ze zwycięzcą debaty między prezydentem, a premierem. Dzień po debacie panów K. sekretarz generalny PO stwierdził jednak, że nie wiadomo kto wygrał debatę, więc lider PO nie wie z kim ma debatować.
Po kilku godzinach doszedł jednak (lider) do wniosku, że skoro nie wiadomo kto wygrał, to lider PO chce debaty z oboma panami K. Zaraz po debacie lider Platformy powiedział, że debata była nudna. Wystawił tym krytyczną recenzję widzom, którzy tę nudną debatę milionami oglądali. Lider PO powiedział jednak tego dnia coś jeszcze śmieszniejszego. Zadeklarował mianowicie wolę stworzenia koalicji od LID-u, przez PSL i PO aż po PiS. Otóż jest to propozycja rewolucyjna, bo zakłada likwidację podziału na władzę i opozycję. Jest też ona próbą reaktywacji Frontu Jedności Narodu.
Mamy więc lidera partii rządzącej, który chce wszystkich podzielić i lidera głównej partii opozycyjnej, który chce wszystkich połączyć. Być może zresztą da się te koncepcje twórczo połączyć, bo można sobie przecież wyobrazić łączenie przez podział. Swoje trzy grosze wrzucił też do debaty publicznej lider PSL-u, który zaproponował zorganizowanie 10 debat tematycznych.
10 debat tematycznych, gdy nasi politycy nie potrafią mówić na temat przez 10 minut, to pomysł oryginalny. Wszystko to jest więc bardzo śmieszne.
Być może jeszcze śmieszniej będzie, gdy za kilkanaście dni będę wzywał Was, drodzy czytelnicy, do spełnienia obywatelskiego obowiązku i do udziału w wyborach.
Tomasz Lis specjalnie dla Wirtualnej Polski