Afera w toruńskiej policji
W toruńskiej policji znowu afera. W piątek
aresztowano starszego sierżanta Zbigniewa S. Sprawa nie jest nowa.
30-letnim mężczyzną organa ścigania interesowały się już
wcześniej, gdyż nieoficjalnie w policyjnych kręgach mówiło się o
jego powiązaniach ze złodziejami samochodów. Wówczas niczego mu
jednak nie udowodniono. Czy uda się to teraz? - pytają "Nowości".
05.08.2003 | aktual.: 05.08.2003 06:00
O sierżancie S. zrobiło się głośno w marcu ubiegłego roku, kiedy to ktoś podpalił jego volkswagena golfa. Samochód spłonął 3 marca krótko przed godziną 23 na ulicy Gagarina. Płomienie strawiły wnętrze i nadwozie auta. Około pół godziny później na ulicy Wyszyńskiego w ogniu stanęło kolejne auto tej samej marki. Tu szkody były większe, gdyż w czasie akcji gaśniczej wybuchł plastikowy pojemnik z łatwopalną cieczą, który leżał na tylnym siedzeniu i w pożarze ucierpiał lakier stojącego obok forda oraz volkswagena polo - piszą "Nowości".
Według tego dziennika, w golfie podpalonym na Wyszyńskiego znaleziono tablice rejestracyjne z auta należącego do policjanta. "Niewykluczone, że ktoś chciał skierować prowadzących postępowania funkcjonariuszy na właściwy trop" - wspomina jeden z toruńskich policjantów. Zaznaczył też, że już wówczas w komendzie szeptano - rzecz jasna nieoficjalnie i iż była to zemsta przestępców za to, że Zbigniew S. nie wywiązał się ze zobowiązań wobec siedzących w areszcie złodziei samochodów.
"Zbigniew S. jest podejrzany o paserstwo, przyjęcie korzyści materialnej i fałszerstwo" - mówi rzeczniczka prasowa toruńskiej policji komisarz Lilianna Kruś-Kwiatkowska. Dodała, że w związku z tym Komendant Miejski Policji w Toruniu polecił wdrożyć stosowną procedurę dyscyplinarną.