Adwokat diabła
Sławę zdobył broniąc opozycjonistów, a pieniądze ... broniąc największych polskich gangsterów - tak "Super Express" przedstawia mecenasa Tadeusza de Virion.
Dziesięć dni temu mecenas szykował się na przesłuchanie świadków w sprawie morderstwa Jacka Dębskiego. Wkładał marynarkę, kiedy usłyszał w radiu: Jeremiasz Barański nie żyje. Powiesił się w wiedeńskim więzieniu... Mecenas jest pewien, że to nie było samobójstwo. Uważa, że trop wiedzie do Inki, czyli Haliny G. Za nią - według adwokata - idzie śmierć.
Jaki był "Baranina"? "Inteligentny, uprzejmy. Zachowywał się jak biznesmen. Miał gest. Pochodził z domu, w którym pielęgnowano patriotyczne tradycje. Ojciec i matka patrioci, brali udział w akcji Burza i byli żołnierzami AK. Jeremiasz był bardzo rodzinny, uczuciowy" - takiego "Baraninę" zapamiętał mecenas. Twierdzi, że nikt, kto by nie wiedział, kim jest Barański, nie pomyślałby, że ten człowiek prowadzi zbroczone ludzką krwią interesy. Mecenas zaznacza, że nie łączyła ich żadna przyjaźń. Tylko sprawy zawodowe. "Tylko" ponad ćwierć wieku!
De Virion jest dziś specem od "ratowania" gangsterów, handlarzy narkotyków i bossów mafii. Mecenas śmieje się z tego, że nazywają go "adwokatem diabła". Jest dumny, że ma za sobą wiele wygranych gangsterskich spraw. Uwolnił "Pershinga" i "Rympałka". Nieraz wyciągał z pudła "Baraninę". Nie udało mu się tylko z Rozumecką, zabójczynią pracowników Ery GSM. Dostała dożywocie. (mk)
Więcej: Ty kanalio! Ty obrońco