50 ofiar kleszczy i… psów
Ponad 50 łodzian pokąsanych przez kleszcze i psy zgłosiło się wczoraj do ambulatorium chirurgicznego Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego.
05.07.2005 | aktual.: 05.07.2005 08:57
Najwięcej ofiar kleszczy trafia do lekarzy po weekendzie. - Po każdym pobycie w lesie lub na działce trzeba dokładnie obejrzeć całe ciało - radzi dr Antoni Rapiejko, chirurg z ambulatorium w Łodzi. - Jeżeli zauważymy kleszcza, należy go jak najszybciej usunąć w całości, umiejętnie wykręcając zdezynfekowaną pincetą, a nawet igłą. Miejsce wkłucia kleszcza trzeba dokładnie odkazić jodyną, spirytusem, rivanolem.
Kleszcze najczęściej kąsają ręce, nogi, uszy i głowę. Wczoraj do pogotowia ratunkowego zgłosił się 20-letni student, któremu kleszcz wbił się w... genitalia.
Podczas upałów gryzą bez powodu psy. Często są to bezpańskie, głodne i rozdrażnione wysoką temperaturą burki wałęsające się po ulicach. Wczoraj z głębokimi ranami zgłosiło się 20 pokąsanych osób.
Jeżeli nie wiadomo czy pies był zdrowy, pacjent po opatrzeniu ran przez chirurga musi poddać się szczepieniu przeciwko wściekliźnie. W poradni chorób zakaźnych przy szpitalu im. Biegańskiego zaszczepiono już ponad 200 osób.