4.000 premierów!
Jak słyszę argument, że nie ma alternatywy dla Leszka Millera to krew mnie zalewa! Nawet nie dlatego, że nie przepadam za obecnym premierem, ale jak można w 38,6 mln społeczeństwie nie dostrzegać innych talentów przywódczych poza jednym, który akurat świeci? Tak się objawia syndrom kryzysu politycznego formacji rządzącej i zarazem opozycji. A może ślepota obserwatorów i uczestników?
Proszę państwa. Zawężając krąg spekulacji do obwodu najbardziej prawdopodobnego. Klub parlamentarny SLD - bo tylko on ma realną władzę - liczy sobie 193 posłów i 75 senatorów, UP - 16 posłów, Partia Ludowo - Demokratyczna - 9 posłów. Razem 293 potencjalnych, bezpośrednich kandydatów. Mało? Można doliczyć aktyw partyjny, a przynajmniej członków rad wojewódzkich i komitetów wykonawczych. Myślę, że nie przesadzę, jeśli określę liczbę zainteresowanych na ok. 2.000 osób. Do tego doliczyć należy sympatyzujące środowiska naukowe i opiniotwórcze. Niech będzie następne 2.000. Razem 4.000 premierów.
Żądacie nazwisk? Takich sensownych. Hmmm, niech się zastanowię. Pojedźmy po listach parlamentarnych. Alfabetycznie. Prof. Jerzy Hausner, Aleksandra Jakubowska (co, nie nadaje się? - taka „medialna”, z lewicy kobiety premier jeszcze nie było...), Wiesław Kaczmarek (z doświadczeniem), Grzegorz Kurczuk, prof. Tomasz Nałęcz, Józef Oleksy (był... ale się oczyścił), Jerzy Szmajdziński, Janusz Zemke. Piszę o takich, którzy przeszliby głosowanie nad wotum zaufania. Zresztą, jak się okazuje, nie jest to jakiś wielki problem. Nie są to buć może postacie tak wyraziste jak Miller na piedestale, nie znaczy to jednak, że nie byłyby znakomitymi premierami.
Może rzeczywiście Aleksandra Jakubowska to przesada. Nie wierzę jednak w nieobecność inteligentnej i zdecydowanej kobiety na lewicy! Danuta Hübner? A jeżeli takiej nie ma... To współczuję. Jeżeli nie ma konkurenta dla Leszka Millera... Też współczuję. W takim razie kogo Szanowni Państwo wybraliście w wolnych wyborach? Szukajmy poza parlamentem. Marek Siwiec? Z powodu wojny nie do zdobycia. Ani Sejm ani prezydent nie puszczą. Trochę szkoda. Prof. Witold Orłowski to samo. Z drugiej strony, facet ma „za miękkie serce”, zjedliby go po tygodniu. Podobnie rzecz się ma z Tomaszem Nałęczem, jeśli jesteśmy przy ocenie twardości „materiału”.
Można żonglować nazwiskami i liczbami do woli. Zapewne opuściłam całe rzesze Państwa propozycji na najważniejsze stanowisko w państwie, a wymienione osoby wywołują uśmiechy. Nieważne. Nie o to mi chodzi. Pokazuję tylko totalny infantylizm stwierdzenia o „niealternatywności” postaci Millera. Mamy naprawdę sporo ludzi zdolnych, posiadających smykałkę do przywództwa. Ci, którzy ubijają własny interes w kręgach rządowych na pewno nie pofatygują się na poszukiwania. Iluzja braku alternatywy stawia nas na ulicy Alternatywy 4. Nie chcę żyć na takiej ulicy.