200 zł za złodzieja
Komendant miejskiej policji w Łodzi płaci swoim policjantom za każdego złapanego na gorącym uczynku przestępcę minimum 200 złotych - czytamy w "Gazecie Wyborczej". W efekcie funcjonariusze łapią cztery razy więcej bandytów.
11.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 07:40
Komendant Alicja Kostrzewa objęła łódzką komendę po majowej tragedii na juwenaliach, kiedy policja pomyłkowo zastrzeliła dwie osoby. Gdy przejrzała dzienniki służby, uznała za żenujace, że w mieście, w którym dziennie dochodzi do 90 przestępstw, policja łapie na gorącym uczynku nie więcej niż sześciu sprawców. Zdecydowała się na wprowadzenie systemu motywacyjnego, jak w każdej normalnej firmie. Zabrała przyznawane wcześniej wszystkim policjantom zwyczajowe drobne premie okolicznościowe, np z okazji Dnia Policji i z tych pieniędzy postanowiła płacić funkcjonariuszom za każdego złapanego bandytę - od 200 do 500 złotych na rękę.
Pani komendant przekonywała policjantów, by nie skarżyli się, że mało zarabiają, tylko walczyli o więcej. Sugerowała, żę to bezpieczniejszy sposób dorobienia niż branie łapówek, bo lepiej wziąć uczciwie dwieście złotych niż za sto tracić pracę, policyjną emeryturę czy wręcz pójść do więzienia.
Policjanci byli zaskoczeni, ale nowy system montywacyjny dał rewelacyjne wyniki - od jego wprowadzenia łodzcy funkcjonariusze łapią dziennie około 20 przestępców na gorącym uczynku. (IAR)