18 Kurdów zginęło od "friendly fire"
18 współpracujących z siłami USA bojowników kurdyjskich zginęło w niedzielę od bomb, pomyłkowo zrzuconych przez amerykański samolot - poinformował Reutera działacz Kurdyjskiej Partii Demokratycznej (KDP) Hoszijar Zebari.
06.04.2003 | aktual.: 06.04.2003 19:06
>
Celem bombardowania stał się konwój samochodów, wiozących żołnierzy amerykańskich sił specjalnych i ich kurdyjskich sojuszników na terenie, zdobytym niedawno na Irakijczykach, w pobliżu miasta Kalak.
"Ostatni bilans, jaki otrzymałem od kurdyjskichpeszmerga
(bojowników), mówi o 18 zabitych i ponad 45 rannych" - powiedział Zebari, który jest politycznym doradcą przywódcy KDP Masuda Barzaniego.
Zebari poinformował, że ranny w ataku Wadżih Barzani, brat przywódcy KDP i dowódca specjalnej dywizji "peszmergów", został odtransportowany przez Amerykanów na leczenie do Niemiec. Jego stan, początkowo krytyczny, obecnie się ustabilizował. Lekkich obrażeń doznał również Mansor Barzani, syn Masuda.
Amerykańskie Centralne Dowództwo (CentCom) z siedzibą w Katarze poinformowało wcześniej, iż bada doniesienia o zbombardowaniu przez własne lotnictwo konwoju amerykańskich sił specjalnych i Kurdów w północnym Iraku.
"Przedstawiciele CentCom badają doniesienia, że samoloty koalicji mogły zaatakować nasze siły specjalne i zaprzyjaźnione siły kurdyjskie. Samoloty koalicji wykonywały w tym czasie misje bliskiego wsparcia, działając w koordynacji z siłami lądowymi. Badane są okoliczności, towarzyszące temu incydentowi" - głosi komunikat dowództwa.
Dodaje się w nim, że incydent wydarzył się około 30 mil (48 km) na południowy wschód od Mosulu, a Centralne Dowództwo nie ma jeszcze żadnych informacji o ewentualnych ofiarach. (mp)