160 osób wyssanych z samolotu
160 pasażerów zostało wyssanych w czwartek wieczorem z samolotu w następstwie awarii drzwi na pokładzie transportowego Iljuszyna 76, lecącego nad Demokratyczną Republiką Konga (dawny Zair) - poinformowały w piątek władze wojskowe. Około 40 osób się uratowało.
Samolot, pilotowany przez rosyjską załogę, leciał ze stolicy kraju, Kinszasy, do miasta Lubumbaszi na południowym wschodzie Konga. Na pokładzie znajdowało się około 200 osób. W chwili dekompresji maszyna była w połowie drogi, na wysokości ok. 2.200 metrów.
Samolot zawrócił po awarii i bez przeszkód wylądował na lotnisku w Kinszasie.
Z rosyjskiego samolotu transportowego Iljuszyn 76 podczas lotu w Demokratycznej Republice Konga w wyniku awarii rampy załadowczej wyssało w czwartek wieczorem siedmiu pasażerów - podał w piątek minister informacji i ds. prasy Kikaya bin Karubi.
Kikaya powiedział, że samolot przewoził personel wojskowy do Katangi. Nie wiedział jednak, ile osób było na pokładzie.
Tymczasem żołnierz, który przeżył awarię i leży w szpitalu w Kinszasie, powiedział agencji Reutera, że z samolotu przez otwartą rampę wyssało dziesiątki ludzi.
"Na pokładzie było około dwustu osób, żołnierze ich rodziny, kobiety i dzieci. Spałem i nagle usłyszałem krzyczących ludzi. Pilot kazał wszystkim przejść na przód samolotu; w sumie przeżyła nas dwudziestka" - powiedział Prudent Mukalayi.
Rosyjska agencja Ria Nowosti poinformowała, powołując się na źródła dyplomatyczne w Moskwie, że samolot należał do ukraińskiego Ministerstwa Obrony.
Załoga maszyny rosyjskiej produkcji pochodzi także z Ukrainy i pracowała w Kongu na kontrakcie - podała agencja. Informacji tej dotychczas nie potwierdziły władze ukraińskie.
Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel rosyjskiej firmy lotniczej w Kinszasie powiedział, że samolot został wyczarterowany przez kongijskich wojskowych do rejsu z Kinszasy do Lubumbaszi, drugiego pod względem wielkości miasta, gdzie znajduje się duża baza wojskowa. Lubumbaszi jest głównym centrum przemysłu wydobywczego diamentów w Demokratycznej Republice Konga.
Rosjanin sądzi, że na pokładzie znajdowali się i wojskowi, i cywile.
Władze poinformowały o wypadku dopiero w piątek, tłumacząc to chęcią powiadomienia w pierwszej kolejności rodzin osób, które zginęły. Rodziny ofiar mieszkają w obozie wojskowym w pobliżu lotniska.
Chęć uczestnictwa w śledztwie badającym przyczynę awarii na pokładzie Iljuszyna zgłosiła strona rosyjska.(an)