– Po porównaniu map ze stanem faktycznym okazało się, że działka w rzeczywistości jest o ponad 1,3 metra krótsza niż wynikałoby to z przekazanych nam dokumentów – mówi Romuald Loegler, dyrektor krakowskiej spółki.
Loegler twierdzi, że jego firma zaproponowała filharmonii przesunięcie terminu wykonania projektu, na co ta nie przystała. Nie zgodziła się też na zapłacenie dodatkowego wynagrodzenia za to, że wskutek dostarczenia błędnych map architekci musieli opracować nową dokumentację. Filharmonia broniąc się twierdzi, że krakowscy architekci zorientowali się, iż coś jest nie tak dopiero pół roku po dostarczeniu map z błędami.
– Chcieliśmy załatwić tę sprawę polubownie, ale nie mogliśmy się porozumieć z inwestorem – mówi Romuald Loegler. Gdy do sądu trafił pozew przeciwko jego spółce, on także pozwał filharmonię. – Gdyby nas nie pozwano, nie wystąpilibyśmy z naszymi żądaniami. Odczuwam zażenowanie, gdy muszę te kwestie omawiać przed sądem, a nie w zaciszu gabinetów – twierdzi Loegler.
Jak powiedział nam Zbigniew Lasocki, dyrektor filharmonii, proces z krakowską spółką to „spadek” po poprzednim szefie łódzkiej placówki.
Budowa gmachu filharmonii jest finansowana przez samorząd województwa z kontraktu wojewódzkiego, czyli budżetu państwa. Ma kosztować około 60 mln zł i zakończyć się we wrześniu przyszłego roku. (ak, dp)