ŚwiatZgwałcona Norweżka czeka na kolejną rozprawę w Dubaju

Zgwałcona Norweżka czeka na kolejną rozprawę w Dubaju

Zgwałcona 24-latka z Norwegii, skazana w Dubaju za pozamałżeński seks, czeka na kolejną rozprawę. Jej jedyne okno na świat to internet, przez który od kilku dni spływają słowa nadziei.

Zgwałcona Norweżka czeka na kolejną rozprawę w Dubaju
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

19.07.2013 | aktual.: 19.07.2013 19:52

W Norwegii nie milkną echa wstrząsającej historii Marte Deborah Dalelv – kobiety, która po zgłoszeniu gwałtu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, została skazana na rok i cztery miesiące więzienia. Zarzucono jej kłamstwo i skazano za seks pozamałżeński, spożywanie alkoholu bez zgody szejka, a także krzywoprzysięstwo. Dziennik „VG” dotarł do kobiety oraz jej rodziny w Norwegii i zadaje wiele pytań, na których na razie nie ma odpowiedzi. Najważniejsze z nich to: czy wszyscy, którzy teoretycznie byli w stanie, pomogli Marte, gdy był na to czas? I czy istnieje szansa, by pomóc jej teraz?

Zwolniona z pracy

Po tym, jak Marte zgłosiła gwałt w Dubaju, została zwolniona z pracy. Kobieta była zatrudniona przez firmę Al Mana Interiors z siedzibą w Katarze. Firma współpracuje ze szwedzką firmą meblarską The One Total Home Experience, która w roku 2011 zatrudniła Marte i inne dekoratorki - absolwentki szkoły w Toensberg.

W liście, który Norweżka otrzymała dwa tygodnie po zgłoszeniu gwałtu, podano powody zwolnienia – rażące naruszenie przepisów i wejście w konflikt z miejscowym prawem. Marte wyrzucono dyscyplinarnie, w trybie natychmiastowym. Kobieta powiedziała dziennikarzom „VG”, że w rozmowach telefonicznych przedstawiciele firmy prosili ją, aby zmieniła zeznania i twierdziła, że wyraziła zgodę na seks. Rodzice Marte zarzucają jej pracodawcy, iż nie poinformował ich o tragicznej sytuacji córki. O gwałcie i aresztowaniu dowiedzieli się dopiero po czterech dniach, kiedy córce cudem udało się zadzwonić do nich z aresztu.

Szok i łzy

- Najpierw byłam zszokowana, że nikt nas nie powiadomił – opowiada matka Marte dziennikarzom. – Dziewczyna została zgwałcona, wrzucona do celi na kilka dni bez możliwości rozmowy z kimkolwiek. Zastanawiałam się, jak jej szefostwo mogło nam to zrobić, nie zadzwonić. Potem, jak to mama, chciałam już tylko objąć ją ramionami i wspólnie płakać. To przecież moja dziewczynka – traci spokój kobieta.

Ojczym Marte również nie potrafi zrozumieć, jak pracodawca córki mógł zostawić ją na pastwę losu i zamiast udzielić pomocy, przychylić się do miejscowego prawa. - Zwracam się do wszystkich kobiet, które znalazły zatrudnienie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – zaapelował w „VG”. – Widząc, jak te firmy traktują swoich pracowników, trzeba podchodzić do takich ofert ze sceptycyzmem.

Rodzina Marte niecierpliwie czekała na wyrok, który miał zapaść 16 lipca. Spodziewali się grzywny, ewentualnie kilku dni więzienia. Decyzja sądu okazała się kolejnym szokiem. Norweżkę potraktowano wyjątkowo surowo. Ponieważ złożyła odwołanie, czeka pod kościelnym dachem na kolejną rozprawę, która ma odbyć 5 września.

„Kościelny areszt”

Politycy zadają w mediach pytania, czy norweski MSZ stanął w tej sprawie na wysokości zadania. Zdaniem wielu, na ZEA trzeba było wywrzeć znacznie większą presję polityczną. Jan Arild Ellingsen z opozycyjnej narodowo-konserwatywnej Partii Postępu znanej między innymi z kontrowersyjnych pomysłów dotyczących imigrantów, nie przebiera w słowach: - Czym on się do diaska zajmuje? – zapytał retorycznie, mając na myśli ministra spraw zagranicznych. – Nie mogę powiedzieć, bym był pod wrażeniem działań naszego rządu w tej sprawie. To nie do pomyślenia, by norweski obywatel zgłosił przestępstwo i został za to ukarany! - oburza się.

Minister Spraw Zagranicznych Norwegii Espen Barth Eide broni się twierdząc, że to działania norweskiego konsulatu sprawiły, iż obecnie Marte przebywa nie w areszcie, a w rodzaju aresztu domowego. To właśnie pracownikom MSZ udało się przekonać miejscowe władze, by pozwoliły kobiecie czekać na proces w norweskim kościele Sjomannskirken. Ma tam do swojej dyspozycji pokój, łazienkę i niewielką kuchnię, a co najważniejsze, telefon i internet. Nie wolno jej jednak wyjść za próg.

Niewinna!

Od momentu opublikowania historii, do Marte zaczęły spływać słowa wsparcia z całego świata. Dziennikarzom „VG” przyznała, że w pierwszych dniach pobytu w areszcie, gdy policjanci zamiast pomóc, potraktowali ją jak najgorszą przestępczynię, czuła się winna. Zaczęła wierzyć, że zrobiła coś złego. Dopiero, gdy uzyskała wsparcie od rodziny i konsulatu, na nowo uwierzyła w siebie. Czuje się niewinna i ma nadzieję uniknąć kary więzienia.

* Z Norwegii dla WP.PL Sylwia Skorstad*

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie