ŚwiatXi Jinping na drodze ku rządom absolutnym? Od czasu Mao Zedonga nikt nie miał w Chinach tyle władzy, co on

Xi Jinping na drodze ku rządom absolutnym? Od czasu Mao Zedonga nikt nie miał w Chinach tyle władzy, co on

• Xi stopniowo odchodzi od "przywództwa kolegialnego" na rzecz indywidualnego

• Tradycyjny "tandem rządzących" jest fikcją

• Xi skupia w swoim ręku największą władzę w Chinach od czasu Mao

• Umacnia swój autorytet w partii, wojsku i mediach

• Konsolidacja władzy to odpowiedź Xi na problemy społeczno-gospodarcze

Xi Jinping na drodze ku rządom absolutnym? Od czasu Mao Zedonga nikt nie miał w Chinach tyle władzy, co on
Źródło zdjęć: © AFP | Hoang Dinh
Adam Parfieniuk

25.02.2016 | aktual.: 25.02.2016 16:25

W czasie swoich rządów Xi Jinping już wielokrotnie pokazał, że nie ma dla niego przeszkody, której nie pokonałby na drodze ku umocnieniu swoich rządów. Na naszych oczach staje się przywódcą skupiającym najszersze spektrum władzy w Chinach od czasu wszechmocnego Mao Zedonga. - Xi Jinping coraz częściej powtarza, że nie wyobraża sobie żadnego zwrotu w kierunku Zachodu i jego wartości i zakłada zwrot tylko ku chińskiej tradycji. A chińska tradycja jest cesarska, a więc autokratyczna - tłumaczy kierunek zmian prof. Bogdan Góralczyk, sinolog i b. ambasador w państwach Azji, w rozmowie z WP.

Xi mówi, partia słucha

To, że jest Xi i "długo, długo nic" widać było już na jednym z ostatnich spotkań politbiura. Przewodniczący i jego poplecznicy położyli nacisk na podporządkowanie się "osi", którą jest w domyśle jest właśnie Xi. Wezwał on przy tym członków najwyższego kierownictwa partyjnego do jedności "myśli i działań".

Oznakami centralizacji władzy wokół "osi" są także pewne subtelne zmiany w prowadzeniu polityki. "South China Morning Post" (SCMP) pisze tu na przykład o złamaniu protokołu dyplomatycznego i wysłaniu w ubiegłym roku do Moskwy zaufanego protegowanego Xi, Li Zhanshu, który nie piastuje żadnego stanowiska dyplomatycznego, zamiast odpowiedniego przedstawiciela. Podobnie Xi postąpił w ubiegłym miesiącu, gdy oddelegował swojego doradcę, Liu He, do rozmowy z amerykańskim sekretarzem skarbu, podczas gdy zwykle tego rodzaju kontakty są zarezerwowane dla chińskiego wicepremiera. Mamy tu więc dwa wyraźne przykłady odejścia od zarządzania kolegialnego na rzecz indywidualnych decyzji przewodniczącego.

Ostatnie tygodnie przyniosły także wysyp przysiąg politycznej wierności, które na wyraźne żądanie Xi Jinpinga, składają regionalni politycy. SCMP wylicza, że hołdy, w których politycy zobowiązują się do "dobrowolnej ochrony osiowej pozycji Sekretarza Generalnego Xi", złożyła już przynajmniej połowa partyjnych liderów w regionie. Gazeta z Hongkongu przypomina przy tym, że podobnego rodzaju czołobitna centralizacja towarzyszyła Chinom w dekadzie rewolucji kulturalnej (1966-1976), gdy Mao Zedong skrupulatnie doglądał kadr w regionie.

- Xi Jinping coraz bardziej przypomina Mao, a nie Deng Xiaopinga, co widać w coraz większej roli, jaką odgrywa ideologia oraz w kulcie, jakim jest otaczana partia. Rządy robią się coraz bardziej jednoosobowe, czego dowodem jest wyraźne spychanie premiera Li Keqianga na pozycję podrzędną. Xi odebrał premierowi przewodnictwo w dwóch ważnych komisjach, zajmujących się gospodarką i reformami - wylicza prof. Góralczyk. Ekspert podkreśla, że ostatnie generacje przywódców składały się z tandemów. - Mieliśmy mieć również tandem Xi Jinping-Li Keqiang, ale nikt, ani w Chinach, ani poza nimi, już o nim nie mówi. Mówi się wyłącznie o Chinach Xi Jinpinga - dodaje.

Xi mówi, media słuchają

W roli propagatora rozszerzenia uprawnień Xi doskonale sprawdzają się państwowe media. W lutym anglojęzyczne wydanie "Renmin Ribao", oficjalnego organu prasowego partii, przekonywało, że władza powinna być skonsolidowana wokół "osi", która miałaby większy "autorytet i oddanie" do "przekształcenia politycznego krajobrazu Chin" i "wzięcia całościowej odpowiedzialności za rozmaite zadania partii". To wszystko oczywiście o Xi Jinpingu, który w ciągu ostatnich tygodni, nie tylko na łamach "People's Daily", był nazywany "osią".

Posłuch wśród państwowych mediów, podporządkowanych komunistom, nie może dziwić, tym bardziej, że niedawno Xi Jinping odbył swoisty tour po trzech największych redakcjach Chin - "Renimn Ribao", agencji Xinhua i telewizji CCTV. Na spotkaniach przewodniczący tłumaczył wydawcom i redaktorom, że muszą być całkowicie lojalni wobec partii i nakazał im podążanie za przywództwem.

Zachodni obserwatorzy oceniają, że medialna kampania na rzecz budowy przewodniej roli Xi jest jeszcze jedną wskazówką, która każe się zastanowić nad odchodzeniem Chin od kontynuowanego przez ostatnie dekady przywództwa kolegialnego na rzecz bardziej indywidualnego modelu sprawowania władzy. Niektórzy widzą w tym nawet próby wskrzeszenia pewnych elementów kultu jednostki, od którego Chiny wyraźnie zdystansowały się wraz z reformami Denga.

Zdaniem Willy'ego Wo-Lap Lama, eksperta ds. politycznych elit Chin z Uniwersytetu w Hongkongu, Xi już teraz zdobył osobistą władzę, o jakiej dwóch jego poprzedników mogło tylko pomarzyć. Ale Lam, na łamach "The Guardian", ostrzegał też przed pułapkami, jakie czekają na Xi, a są nimi rozliczne frakcje komunistycznej partii oraz społeczeństwo, niezadowolone ze spowolnienia gospodarczego i giełdowego krachu.

Xi mówi, armia słucha

W swojej antykorupcyjnej kampanii Xi rzucił wyzwanie nawet strukturom armii, które przez całe dekady były nietykalne. Przewodniczący strącał ze stanowisk oficerów najwyższego szczebla, nie odpuszczając 14 generałom, w tym byłemu szefowi zagranicznego wywiadu wojskowego.

Ale przewietrzenie szeregów armii to był dopiero początek. W lutym ogłoszono wielką reorganizację wojska. Państwowa telewizja pokazała Xi Jinpinga, który wręczył insygnia dowódcze pięciu generałom, którzy maja od tej chwili dowodzić pięcioma głównymi związkami bojowymi (o dwa mniej niż dotychczas). Dowódcy odpowiadają bezpośrednio przed partyjną centralną komisją wojskową, na której czele stoi przewodniczący.

Wcześniej z tejże komisji Xi Jinping usunął generałów Xu Ciahou i Guo Boxiong. "Global Times", silnie związany z "Renmin Ribao", wprost pisał, że zmiany w strukturze armii są obliczone na "wzmocnienie władzy partyjnej komisji" nad wojskiem.

Partia to ja

Powyższe przykłady centralizacji i testowania partyjnej wierności mogą być tylko przygrywką przed decydującym rozdaniem w przyszłym roku, gdy partię komunistyczną będzie czekać poważne przetasowanie. W czasie kolejnego kongresu partii wymieniona zostanie bowiem duża część najwyższego przywództwa. Ze względu na wiek odejść będzie musiało sześciu członków 25-osobowego politbiura, drugiej najważniejszej struktury we władzach Chin. Z najważniejszej struktury, stałego komitetu biura politycznego, z powodu na przekroczenia 67 roku życia, odejdzie aż pięciu spośród siedmiu członków (stanowiska utrzymają Xi Jinping i premier Li Keqiang).

- "Zbiorowy cesarz", którego mianem nazywam stały komitet biura politycznego, powstał, bo Deng Xiaoping został ciężko doświadczony, szczególnie podczas rewolucji kulturalnej. Wiedział, że wypaczenia były związane z kultem jednostki, dlatego robił wszystko, by iść ku merytokracji, czyli rządom "oświeconych" elit oraz ku kolegialnemu kierownictwu. Wszystko wskazuje na to, że Xi Jinping wyrywa się spod tych zasad - mówi prof. Góralczyk. Były ambasador dodaje, że na razie za wcześnie, by spekulować o konkretnym kształcie chińskich władz po kolejnym kongresie. - Na pewno przyszłoroczny kongres partii odmłodzi kadry. Czy nastąpi odwrócenie od autokratycznych tendencji? Zaczynam w to wątpić - ocenia.

Budując pozycję niepodważalnego lidera, Xi chce mieć wpływ na obsadzenie wakatów przez odpowiednich ludzi. Wówczas zyska też pewność, że partia faktycznie będzie się obracała wokół jego "osi". A to właśnie żelazna władza i silna centralizacja wydają się receptą Xi na trudne czasy. - Pojawia się niepewność związana z chińską gospodarką. To już nie tylko giełdy, ale także poważne uszczuplenie rezerw walutowych i ucieczka kapitału zagranicznego. To wzbudza niepokój rządu, a odpowiedzią Xi Jinpinga jest skupienie coraz większej władzy pod sobą - podsumowuje prof. Góralczyk.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (36)