PolitykaWzywa do zabicia J. Kaczyńskiego? "Zachęta dla wariata!"

Wzywa do zabicia J. Kaczyńskiego? "Zachęta dla wariata!"

Janusz Palikot znowu szokuje. W wywiadzie stwierdził, że "marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest, by zabił go szaleniec". Na reakcję PiS nie trzeba było długo czekać: szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez b. posła PO. - Te słowa to namawianie do przestępstwa, sygnał dla potencjalnego wariata - komentuje politolog prof. Kazimierz Kik. Z kolei zdaniem dr. Jarosława Flisa Palikot jest sfrustrowany niskimi notowaniami swojego ugrupowania, więc "chwyta się brzytwy".

15.04.2011 | aktual.: 15.04.2011 18:12

Kontrowersyjne słowa padły w piątkowym wywiadzie Palikota dla dziennika "Polska-The Times". Szef klubu PiS pozwał Palikota na podstawie art. 255 par. 2 Kodeksu karnego - według tego przepisu ten, kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

Palikot mówi m.in.: "Myślę, że wielkim marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby teraz on zginął. I wskutek jakichś zamieszek fanatyk czy szaleniec go zabił. Wtedy cała ta rodzina, formacja przechodzi na pozycję taką jak Chrystus, czyli że ofiara jest tak duża, że nikt już o tym nie dyskutuje".

"Zamiast sporu - jazgot i przepychanki"

Jak stwierdza politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach prof. Kazimierz Kik w polskiej debacie publicznej obowiązuje "wolna amerykanka". Zamiast sporu politycznego z prawdziwego zdarzenia, mamy "jazgot, wrzaski i przepychanki". Twierdzi, że takie reguły gry narzuciło Prawo i Sprawiedliwość, które prowadzi politykę radykalizowania postaw w społeczeństwie, ale Platforma dotrzymuje mu kroku, m.in. poprzez działalność jej "bulteriera" - Stefana Niesiołowskiego.

Wypowiedź Palikota ekspert nazywa zaproszeniem do przestępstwa, sygnałem dla potencjalnego wariata. Zdaniem prof. Kika politycy powinni dbać o wzajemne bezpieczeństwo, bo są jedną rodziną, a eskalacja nastrojów może obrócić się przeciwko nim. - Wystawianie na strzał Jarosława Kaczyńskiego, tylko dlatego, że się go nie lubi, jest wyrazem braku kultury politycznej - mówi.

"Palikot chwyta się brzytwy"

Słowa Palikota to zdaniem naszych rozmówców rozpaczliwa próba zaistnienia. - Dziś w polityce liczy się ten, kto głośniej krzyknie, mocniej uderzy. Jest to po części wina mediów, bo one wychwytują takie wypowiedzi. Zajmują się nie tyle upowszechnianiem debaty merytorycznej, ale sensacji, wyskoków. W ten sposób też kreują tego typu zachowania, bo gdyby nie podchwyciły słów Palikota, on nie miałby interesu, by to mówić - stwierdza.

Politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis słowa Janusza Palikota podsumowuje krótko: "to chwytanie się brzytwy". - Palikot sam zepchnął się na margines i teraz za wszelką cenę próbuje się z niego wydźwignąć. Jego notowania są żałosne, wręcz frustrujące, więc za wszelką cenę walczy o rozgłos - przekonuje. Dodaje jednak, że są to już prawdopodobnie jego ostatnie podrygi, bo kończy mu się arsenał możliwych środków, "wszystko już powiedział".

Dr Flis przyznaje, że Palikot już dawno swoim zachowaniem i wypowiedziami przekroczył wszelkie możliwe granice. - Gdyby tego typu wypowiedzi przenikały do ugrupowań głównego nurtu, do którego Palikot już się nie zalicza, to byłoby to na pewno niebezpieczne i warte reagowania. Natomiast tego typu ekscesy - z marginesu polityki - najlepiej zwalczyć przemilczając je - tłumaczy ekspert.

Jednocześnie przyznaje, że polska polityka pełna jest języka nienawiści. - Obawiam się, że polski wymiar sprawiedliwości podchodzi do takich spraw z umiarkowaną restrykcyjnością. Walkę należałoby zacząć nie od ludzi z marginesu, którzy stosują prowokację dla rozgłosu, ale od osób obecnych w głównym nurcie - podkreśla.

Joanna Stanisławska, Paulina Piekarska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2042)