PolskaWspomnienie o Przemysławie Gintrowskim: tworzył ważny nurt w polskiej muzyce

Wspomnienie o Przemysławie Gintrowskim: tworzył ważny nurt w polskiej muzyce

- To był wspaniały artysta, śpiewał niezwykłym, zachrypniętym głosem. Nie ukrywam, że sam w utworach, w których trzeba było użyć siły, mocy głosu wzorowałem się na jego sposobie śpiewania. Żałuję, że Przemek nie eksponował bardziej swojego talentu wokalnego - tak zmarłego Przemysława Gintrowskiego wspomina pieśniarz i poeta, założyciel grupy balladowej Po Drodze, Marek Gałązka.

Wspomnienie o Przemysławie Gintrowskim: tworzył ważny nurt w polskiej muzyce
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

Marek Gałązka podkreślił, że śmierć Gintrowskiego to wielka strata dla muzyki i kultury. - Przemek należał do ludzi, którzy tworzyli szalenie ważny nurt w polskiej muzyce i kulturze. Teraz był trochę zapomniany, opuszczony przez media. Paradoksalnie - ta śmierć może przypomni o tym, że istnieją tacy artyści - stwierdził.

Pieśniarz wspominał także spotkania z Gintrowskim. - My, grupa Po Drodze - byliśmy młodym zespołem. W sytuacji, gdy ktoś ma pozycję, a ktoś młody wchodzi, to odczuwa się protekcjonalizm wobec debiutanta. On był przecież już znanym artystą, posiadającym renomę. Zupełnie tego nie odczuwaliśmy - zaznaczył i podkreślił, że Gintrowski był "człowiekiem bardzo sympatycznym, przyjacielskim, nawet bardziej otwartym niż Jacek Kaczmarski. Spotkaliśmy się, pamiętam, w przelocie na wspólnym koncercie, na OPPA-ie (Ogólnopolski Przegląd Piosenki Autorskiej w Warszawie) - opowiadał.

Gałązka mówił także o ostatnim spotkaniu z "bardem Solidarności". - To było na koncercie pamięci Jacka Kaczmarskiego. Było to trzy albo cztery lata temu, graliśmy w kościele św. Jana w Gdańsku. Duży, wspólny koncert, wspaniała obsada: Mirek Czyżykiewicz Jacek Kleyff, Tosia Krzysztoń, Andrzej Garczarek, Przemek Gintrowski i moja skromna osoba. Świetny koncert, Przemek zagrał bardzo dobrze. Ale nie poznałem go wtedy: strasznie zeszczuplał i wyglądał rzeczywiście, jakby trawiła go jakaś choroba, ale na scenie był w znakomitej formie - opowiadał.

- Kiedy słyszało się Gintrowskiego, Kaczmarskiego, Kleyffa, Kelusa to odkrywało się, że ludzie naznaczeni, dotknięci palcem przez Pana Boga - bo tak odbieraliśmy ich muzykę, teksty - wyrażają nasze potrzeby emocjonalne, odnoszą się do naszych emocji. To było niezwykłe, wzmacniające - wspominał z kolei Andrzej Celiński, polityk, były minister kultury, działacz opozycji demokratycznej.

- Gdy słyszałem ich muzykę czułem się pewniej. Raptem okazywało się, że nie tylko najbliżsi przyjaciele, ale także ludzie, których nie znałem osobiście, ale ceniłem za artyzm i talent, myślą tak samo, przeżywają to samo. To było bardzo ważne. W moim środowisku, jak tylko poszła wieść, że gdzieś zaraz będzie koncert w prywatnym mieszkaniu stawiało się jak najszybciej kilkadziesiąt osób - opowiadał Celiński.

- Znałem Przemka z dawnych lat. Poznaliśmy się na fali stanu wojennego. Ukrywałem się wtedy i pisałem martyrologiczne wiersze, bardzo polityczne. Przemek wziął kilka tych tekstów do swojego repertuaru. Stało się tak, ponieważ myśleliśmy tak samo o Polsce, o dramacie, który się stał - wspominał poeta i eseista Tomasz Jastrun, który w latach 80' znał się z Przemysławem Gintrowskim.

- To był szczególny czas. Jego ochrypły głos doskonale pasował do tych dramatycznych czasów, był równie dramatyczny. Razem z Kaczmarskim bardzo do siebie pasowali. Tworzyli kontrastowy duet - dodał. - To, co Przemek śpiewał, było niezwykłe i odpowiednie jak na tamte czasy. Był bardzo zaangażowany w to, co robił - podkreślił Jastrun.

- Na jego piosenkach wychowałem się nie tylko ja, ale też moje dzieci. To jest niepowetowana strata. Drugiej takiej osoby, jak Przemek w Polsce nie ma. On jest niezastąpiony - dodaje reżyser Maciej Ślesicki, który przez wiele lat pracował z Gintrowskim. - Był wspaniałym artystą. Gdy pisał muzykę do filmu interesowało go wszystko. Począwszy od scenariusza, zdjęć, przez aktorów. Był bardzo zaangażowany w cały proces powstawania filmu, czy serialu. Był bardzo twórczy - opowiadał Ślesicki.

- Gdy dowiedziałem się, że Przemek odszedł, przeżyłem wielki szok. Ta wiadomość zastała mnie na festiwalu aktorstwa filmowego, gdzie pokazywałem "Matkę królów" Wczoraj słuchałem jego muzyki, prezentując ten film, nie wiedząc, że odchodzi.To wielki dramat. To był wyjątkowo utalentowany człowiek, odważny. Jego interpretacje poezji Herberta są najlepsze, jakie słyszałem. Wielka strata - powiedział reżyser Janusz Zaorski, który przez wiele lat znał Przemysława Gintrowskiego

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)