Ferdek znika z Polsatu
Smutna wiadomość dla wielbicieli Ferdynanda Kiepskiego. Po wakacyjnej przerwie „Świat według Kiepskich” znika z anteny Polsatu.
Po siedmiu latach emisji Ferdynand Kiepski i jego rodzina odchodzą do lamusa. Byli zjawiskiem na polskim rynku telewizyjnym. Stali się najpopularniejszą rodziną III RP.
Czy perypetie Kiepskich zostaną uznane za najbardziej przekonujący obraz Polski przełomu wieków? Czy Kiepscy sprymityzowali rzeczywistość, czy jedynie byli jej współczesną satyrą?
Tyrtum Pyrtum
„Świat według Kiepskich” pojawił się na antenie Polsatu w 1998 r. Pomysł na Kiepskich zrodził się w głowach kilku autorów mieszkających w najbiedniejszej dzielnicy Wrocławia. Inspirację stanowił też amerykański serial „Świat według Bundych”. „Kiepscy” mieli być serialem o ludziach i dla ludzi, których na co dzień nie można zobaczyć w telewizji. Pojawili się w czasie, kiedy na ekrany coraz mocniej dobijał się gatunek reality show, a miejsce latynoskich tasiemców zajmowały polskie seriale. To właśnie tło „Klanu” i „Złotopolskich” spowodowało, że już pierwsze odcinki „Świata według Kiepskich” okazały się dla polskiego widza terapią szokową. Bo jak seniorzy rodu Lubiczów („Klan”) – sędziwy Władysław i zatroskana Maria – mieli się do Babki Kiepskiej? Jak Marek Złotopolski, senator, wypadał na tle paradującego z piwem w ręku nieroba – Ferdynanda Kiepskiego? Co wreszcie z ideałem matki Polki miała wspólnego Halinka Kiepska? Obraz rodu Kiepskich uzupełniali syn Walduś – wierna kopia ojca oraz jego nierozgarnięta
siostra Mariolka. „Świat według Kiepskich” zburzył skrupulatnie budowaną w innych polskich serialach hierarchię rodziną i przewrócił do góry nogami tradycyjny podział ról. Zerwał też z telewizyjnym tabu. Kiepscy szydzili z ludzkiej głupoty, drwili z instytucji i polskiej drogi do kapitalizmu widzianej oczami szarego człowieka. Tak wyreżyserowany satyryczny portret ludzkich postaw przyciągał przed ekrany grono stałych widzów. W czasie prawie siedmiu lat emisji (900 odcinków) co tydzień przed telewizorami zasiadało 3-6 mln widzów. „Świat według Kiepskich” był najbardziej kasowym serialem komediowym w historii polskiej telewizji. – Wraz z mediami komercyjnymi powstała masa seriali dla klasy średniej. Klasa niższa była wykluczona. Dzięki Kiepskim wielu ludzi znalazło bohaterów, z którymi mogli się identyfikować – twierdzi Maciej Mrozowski, medioznawca. To właśnie emocjonalne postrzeganie Kiepskich było jedną z przyczyn sukcesu sitcomu. – Kiepscy funkcjonowali na przecięciu dwóch epok. To była rodzina
transformacji – twierdzi prof. Jerzy Mikułowski-Pomorski, socjolog i medioznawca. – Pomysł znakomicie wstrzelił się w swój czas. W PRL-u naśmiewanie się z prostego człowieka nie zostałoby dobrze przyjęte. W III RP chętnie zrzuciliśmy balast głupoty na innych. Myśleliśmy: Kiepski mnie nie obraża, bo przecież ja nie jestem idiotą. Ale już na ulicy takich spotykam. To dawało nam poczucie, że jesteśmy lepsi niż w rzeczywistości. Zdaniem prof. Wiesława Godzica, medioznawcy, do sukcesu Kiepskich przyczyniła się doskonała obsada aktorska. – Powróciliśmy do najlepszych czasów polskiej komedii. Mimo słabych, a nawet obscenicznie głupich momentów zdumiewała błyskotliwość scenariusza. Z zachowaniem proporcji był to często przekaz na miarę Mrożka.
Żeby im gul skoczył
Od początku „Świat według Kiepskich” budził kontrowersje. O ile jednych śmieszył do łez, tak drudzy widzieli w nim jedynie nieuzasadnioną promocję prymitywizmu i chamstwa. Krytycy przejechali się po nim niczym walec. – Polska krytyka filmowa nigdy jeszcze nie była tak niesprawiedliwa – twierdzi prof. Godzic. – Większość opinii odnosiła się do powierzchownego i urywkowego oglądu sitcomu. Szkoda, że nikt nie zadał sobie trudu wyjścia poza zewnętrzną powłokę. Twórcy Kiepskich posłużyli się bardzo bolesnym narzędziem. Satyrę na rzeczywistość ukryli pod powłoką prymitywnego języka i absurdalności. Takie było założenie Okiła Khamidova, reżysera. – Polskie seriale mają niewiele wspólnego z prawdziwym życiem przeciętnego Polaka. Akcja większości z nich równie dobrze mogłaby się rozgrywać na księżycu. Nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że to po prostu kawałek życia 60%, a może nawet 80% widowni telewizyjnej – tłumaczył. Dla widzów „Świat według Kiepskich” to było samo życie. Głupota lejąca się z ekranu rozśmieszała
do łez, denerwowała, ale jednocześnie skłaniała do refleksji. Funkcje dydaktyczne pełnił też prymitywny język, jakim posługiwali się bohaterowie sitcomu. – Kiepscy mówili brzydko, ale jednocześnie zwracali na to dobitnie uwagę. Kiedy Walduś mówił „dwóch piwów”, słyszeliśmy śmiech. Ale to był śmiech karcący – zauważa prof. Godzic.
Balcyrewicz musi odejść
„Świat według Kiepskich” odnosił się do aktualnych wydarzeń i bezlitośnie demaskował ciemne strony polskiej rzeczywistości. Kiedy w mediach głośno było o perypetiach biur turystycznych i oszukanych klientach, Kiepski założył podobną firmę. Biuro umieścił w lokalu przerobionym z ubikacji. Kiedy zaś towarzystwa ubezpieczeniowe masowo werbowały klientów, Ferdynand ubezpieczył się, a potem chciał wyłudzić odszkodowanie. Wymiar aktualności sprawiał, że odczytanie aluzji Kiepskich wymagało uważnej lektury bieżących wydarzeń. Kiepscy grali z widzem i wymagali od niego intelektualnej bystrości. Nic więc dziwnego, że blisko połowę widowni sitcomu stanowili ludzie z wyższym wykształceniem. Ale oprócz małtofor (czyt. metafor) typu „wódka z kuktasa” (chodziło o tequilę – wódkę z kaktusa) Kiepscy wykorzystywali rzeczywistość w prostym przełożeniu. Pewnego razu Ferdek otwiera lodówkę i stwierdza, że jest pusta. Spotyka na korytarzu Boczka. Obaj dochodzą do wniosku, że są głodni i biedni. Za swą złą sytuację życiową winią
ministra Balcyrewicza. Czy statystyczny Kowalski nie ulega utartym sloganom politycznym? Czy nie łapie się na populistyczny lep? Polityka stanowiła motyw przewodni również kilku innych odcinków. „Tytanik” (Kiepscy budzą się rano i okazuje się, że są na środku morza, a dom zamienił się w statek. Każdy chce być kapitanem. Spory kończą się katastrofą) był ewidentną aluzją do polskiego parlamentu, „Kiepski prezydent” zaś (za namową Waldka Ferdek postanawia kandydować na prezydenta) w ironiczny sposób odsłonił kulisy walki o fotel głowy państwa. Ciemne strony demokracji i polska transformacja wyrażała się u Kiepskich w prostych stwierdzeniach typu: „Nic w tym kraju nie jest legalne”, co spotykało się ze zrozumiałym przyjęciem widzów. – Dla mnie „Świat według Kiepskich” był rodzajem wentylu bezpieczeństwa – podkreśla dr Barbara Kwiek, specjalistka z zakresu psychologii i socjologii mediów. – Mimo iż życie Kiepskich jest nieudane (nie osiągają nic z lansowanych powszechnie wartości), ich świat broni się sam. Jest
światem zwartym. Kiepscy nie gloryfikowali jednak rzeczywistości, w której przyszło im żyć. Nieustanne pomysły były próbą wydostania się z marazmu i nadzieją na lepsze życie. Nie zawsze starczało jednak szczęścia i energii.
Tak dalej być nie będzie
Kiepscy schodzą z ekranu, ale pozostaną w społecznej świadomości. Tak jak kultowe stały się dialogi z „Misia” („Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”), tak do potocznego języka weszły Ferdkowe „kurde”, „zatkało kakao”, „tak dalej być nie będzie” czy wreszcie „jak nie, jak tak”. Kiepscy przemówili zdecydowanym głosem tych, którzy dotychczas nie mogli się w publicznej przestrzeni przebić. Andrzej Grabowski, odtwórca roli Ferdynanda, w jednym z wywiadów mówił: – Mężczyzna, któremu dałem autograf w restauracji, podziękował mi: „Cieszę się, że spotkałem kogoś, kto jest głupszy ode mnie”. Nieogolone gęby, wulgarny język i prymitywne zachowanie zbulwersowały wielu przedstawicieli elit. Wojciech Młynarski stwierdził nawet: „Pora umierać”. Ale czy tego chcemy, czy nie, „Świat według Kiepskich” pokazał kawałek rzeczywistości, w której żyjemy. Od odbiorcy zależało też, czy zatrzymał się na prymitywnej wartości zewnętrznej czy też potrafił odczytać aluzje. – Drugich Kiepskich w Polsce nie ma. Bo
suma wszystkich nieszczęść i idiotyzmów była przytłaczająca. Jednak Kiepskich z jednego odcinka jest w Polsce mnóstwo. Być nawet może grubo ponad 30%? – twierdzi prof. Mrozowski. W badaniach przeprowadzonych przez dr Barbarę Kwiek w 2002 r. w warszawskich liceach na temat „Świata według Kiepskich” uczniowie zwrócili uwagę na ciepłe relacje między ojcem a synem. Stwierdzili też, że w na pozór wulgarnej i prymitywnej rodzinie Kiepskich nie ma tyle agresji i nienawiści międzyludzkiej, jaką spotyka się na co dzień. Nad tym też warto się zastanowić. „Kiepscy” nie zasługują, by określić ich mianem miarodajnej kroniki III RP. Bez wątpienia jednak stali się obywatelską lekcją i ogromnym społecznym lustrem, w którym zobaczyło się wielu Polaków. Podobną rolę odegrał wśród Amerykanów „Świat według Bundych” (choć większość Amerykanów nigdy się do tego nie przyznała). Jedna z internautek napisała: „Ten serial, to było samo życie. Sama znam paru Kiepskich, kilka Halinek i całą masę Waldusiów. O Paździochach nie
wspomnę...”. Trudno z nią się nie zgodzić. Co więcej, kiedy obserwuje się „wyczyny” niektórych osób (w tym tych zaliczających się do elit), chciałoby się powiedzieć: nawet Kiepscy by tego nie wymyślili.
Tomasz Sygut
- Śródtytuły to nazwy odcinków serialu.