W stenogramach ze Smoleńska nie ma słów o zejściu na 50 m. Pilot: padły na pewno
Prokuratura wojskowa opublikowała stenogramy z Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował w Smoleńsku przed tupolewem. W nagraniach nie ma komunikatu o zgodzie na zejście poniżej 100 metrów. - Wieża kontroli nie dała zgody na zejście samolotu na wysokość 50 metrów - powiedział na konferencji mjr. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. - Na pewno słyszałem komendę Rosjan, żeby tupolew schodził do 50 metrów – mówi WP Artur Wosztyl, pilot Jaka-40.
- Technik załogi zmienił zeznania - najpierw mówił o komendzie zejścia na 50 metrów, potem na 100. Wieża kontroli przekazała załodze, by była gotowa do odejścia na drugi krąg od wysokości 100 m - powiedział mjr. Marcin Maksjan.
Naczelna prokuratura wojskowa kilka dni temu otrzymała stenogramy od Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Nagrania były spisywane oraz tłumaczone z języków rosyjskiego i angielskiego na polski.
W stenogramach nie ma słów o tym, żeby tupolew z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie schodził poniżej 100 metrów. Technik pokładowy z Jaka-40 Remigiusz Muś twierdził, że przebywając na pokładzie samolotu słuchał rozmów między wieżą kontroli lotów w Smoleńsku i załogą tupolewa. Jego zdaniem, padł komunikat, by polski samolot zszedł poniżej 100 metrów.
Potwierdza to także pilot Jaka. - Wiem, co powinno być nagrane. Słyszałem komendę Rosjan, żeby tupolew schodził do 50 metrów. Nie ma możliwości, żebym źle zapamiętał – mówi WP por. Artur Wosztyl. – To co najmniej dziwne, że nie ma tego w stenogramie, ale już wszystko może się wydarzyć w tym śledztwie i mnie nie zdziwi. Ja wiem, co słyszałem – podkreśla.
Jak-40 lądował około godziny przed tupolewem. - Nam rosyjscy kontrolerzy podali, że widzialność wynosi 1500 metrów i że jest mgła. To jest widzialność minimalna do podejścia nieprecyzyjnego. Oznacza, że możemy lądować, dlatego to zrobiliśmy – mówi Wosztyl.
I przyznaje, że załoga Jaka z wieży nie dostała informacji o pozwoleniu zejściu poniżej 100 metrów. – Nie przypominam sobie, by w stosunku do nas padła taka komenda, ale może Remek (Remigiusz Muś – przyp.aut.) coś usłyszał, gdy puszczano mu nagrania już po katastrofie. Być może mi ta komenda umknęła – mówi pilot.
Zobacz, co ws. katastrofy smoleńskiej ustaliła komisja Millera:
Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska