Tusk: Polska może stać się nowym silnikiem Europy
Jest ważne, aby w czasie przewodnictwa w Radzie UE utrzymać status Polski jako państwa bardzo cenionego w debatach wewnątrz UE - powiedział premier Donald Tusk, prezentując w sejmie informację na temat priorytetów polskiej prezydencji. - Polska wypracowała sobie markę państwa, które może stać się nowym silnikiem Unii Europejskiej - dodał premier.
- Od prezydencji oczekuje się zdolności współkreowania przywództwa politycznego, które nie polega na podejmowaniu rutynowych decyzji, ale może wspomóc UE jako całość - mówił Tusk.
Jak przekonywał, wobec prezydencji Polski jako "państwa z punktu widzenia Brukseli bardzo znaczącego", "oczekiwania są trochę większe, niż dotychczas to było".
- Jest rzeczą niezwykle ważną, abyśmy w czasie prezydencji utrzymali i podwyższyli status Polski jako państwa dzisiaj bardzo cenionego w debatach wewnątrz UE, jako państwa odpowiedzialnego, które wykazuje się wysokim poziomem odpowiedzialności również za politykę zagraniczną UE, ale również państwa odpowiedzialnego, jeśli chodzi o umiejętność załatwiania swoich spraw gospodarczych i finansowych - podkreślił szef rządu.
Dodał, że trzeba przy tym mieć świadomość, że "po Traktacie Lizbońskim prezydencja w sensie instytucjonalnym to nie jest polityczne przywództwo wyposażone w narzędzia ustrojowe". - To w dużej mierze prestiżowe działanie państwa, które sprawuje prezydencję, a realna władza wykonawcza skierowała się na te stale działające instytucje - zaznaczył Tusk.
"Możemy stać się nowym silnikiem UE"
Tusk oświadczył we , że "Polska wypracowała sobie markę państwa, które może stać się nowym silnikiem Unii Europejskiej". - Polska jest dzisiaj traktowana jako jeden z liderów, niestety nielicznych w UE, który stara się forsować w wielu sprawach ogólnoeuropejski punkt widzenia - ocenił.
Tusk zaznaczył, że od początku kryzysu "konsekwentnie przeciwstawiamy się odrodzeniu etatyzmu i nacjonalizmu, który czasami widoczny jest gołym okiem w działaniach i deklaracjach niektórych polityków i państw członkowskich UE".
Premier podkreślał, że to od Polski w ciągu następnych sześciu miesięcy będzie zależało, "na ile atmosfera w UE, wokół samej istoty Unii Europejskiej, zmieni się na lepsze albo - odpukać - pogorszy".
- Jako polska prezydencja będziemy mówić o fundamentalnych wartościach, na jakich usadowiona jest UE, bo historia tak spowodowała, że są to wartości, które dla Polaków mają szczególne znaczenie. Tutaj na pierwszym miejscu będzie solidarność - powiedział szef rządu.
Jak mówił, mamy "bardzo poważny interes w tym", aby podczas polskiej prezydencji pojawiały się dobre inicjatywy polityczne oraz w tym, by dobrze zapisała się ona "w pamięci Europejczyków poprzez na przykład sfinalizowanie niektórych długotrwających procesów".
- Niewykluczone, że w czasie naszej prezydencji i trochę także z naszym udziałem (...) możemy uzyskać finał, jeśli chodzi o negocjacje akcesyjne z Chorwacją, co oznaczałoby, że za polskiej prezydencji podpiszemy traktat akcesyjny z Chorwacją - powiedział premier.
- Możemy - i jest to ciągle realne - zakończyć negocjacje z Ukrainą, jeśli chodzi o umowę stowarzyszeniową i o strefie pogłębionego handlu - zaznaczył Tusk. Ocenił, że byłaby to "pierwsza poważna 'kropka nad i' w procesie zbliżania Ukrainy do Europy".
Apel do opozycji o powściągnięcie agresji
- Nawet ci, którzy są w twardej opozycji wobec mojego rządu powinni - przynajmniej na czas prezydencji - oszczędzić naszej ojczyźnie słów niemądrych, agresywnych i wymierzonych w samą istotę polskiego interesu narodowego - apelował Donald Tusk.
- Uważam, że także ci, którzy są w twardej opozycji wobec mojego rządu powinni na te kilka miesięcy postarać się - kiedy są w Brukseli albo zwracają się do europejskiej czy światowej opinii publicznej - oszczędzić naszą ojczyznę i oszczędzić naszej ojczyźnie słów niemądrych, agresywnych i wymierzonych w samą istotę polskiego interesu narodowego - powiedział Tusk prezentując w sejmie informację na temat priorytetów prezydencji.
Premier ocenił, że byłoby w naszym interesie narodowym, gdyby wszyscy bez wyjątku potwierdzali, że Polska nie jest "roztrzęsionym jak niektóre państwa europejskie, ledwie trzymającym się fundamentów państwem". - Moim zdaniem byłoby rzeczą niezwykle dobrą dla Polski, gdybyśmy na siłę nie chcieli robić tu Grecji - zaznaczył.
- Ja nie mam wpływu na to, że ktoś wpadł na pomysł, aby w przeddzień polskiej prezydencji starać się zorganizować wielką manifestację pod hasłem "nieludzka polityka w Polsce". Każdy ma prawo do wypowiadania nawet najbardziej ekstrawaganckich sądów, na tym polega demokracja. Ale mam prawo i obowiązek - jako premier polskiego rządu - powiedzieć, że nie ma dla Polski gorszego pomysłu niż na siłę, wbrew oczywistym faktom udowadniać Europie, że Polsce grozi taka sama katastrofa jak Grecji - mówił szef rządu.
Tusk podkreślił też, że dzisiaj każdy kraj kolekcjonuje swoje sukcesy, nawet te najdrobniejsze. - Ponieważ my akurat mamy co kolekcjonować, to dobrze byłoby, abyśmy wokół tego także budowali takie nieformalne porozumienie, czyli "tak dla Polski". Czyli taka determinacja niezależna od partii politycznych, aby przekonać Europę, że (...) nadzieje Europy w związku z polską prezydencją nie są nadziejami płonnymi - mówił.
- Jeśli po raz kolejny w historii (...) coś co staje się polską szansą, miałoby być zmarnowane tylko dlatego, że musimy się pokłócić o wszystko, o cokolwiek - i w dodatku robić to przy otwartej kurtynie - to nie mamy co liczyć na wyrozumiałość przyszłych pokoleń. Bo akurat ten moment będzie pamiętany. I wszystkie błędy, jakie zrobimy, będą wypominane. Największym błędem byłoby, gdyby zbiorowym wysiłkiem części polityków starać się udowodnić, że Polska jest gorsza niż w rzeczywistości - podkreślił Tusk.