"To miał być wielki come back Rutkowskiego"
Nad głową Krzysztofa Rutkowskiego gromadzi się coraz więcej chmur. Do dyskusji na temat jego działań dołączyło Polskie Stowarzyszenie Licencjonowanych Detektywów. "Odcinamy się stanowczo od działań Pana Krzysztofa Rutkowskiego (...), stosowanych przez niego metod pozbawionych norm etycznych i moralnych" - czytamy w oświadczeniu PSLD. Prywatni detektywi, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przyznają, że są zdegustowani zachowaniem Rutkowskiego. Zarzucają mu wykorzystywanie dramatu rodziny do budowania własnej pozycji oraz psucie wizerunku detektywa.
Dzięki sprawie półrocznej Magdy z Sosnowca Krzysztof Rutkowski złapał wiatr w żagle. Jego zdjęcia pojawiły się we wszystkich mediach. - Odniosłem sukces i ja to wiem. Świetnie się czuję. Bohaterem jesteś dotąd, dopóki się nim sam czujesz – stwierdził po tym, jak ogłosił, że Katarzyna W. przyznała się w rozmowie z nim, że poszukiwana od ponad tygodnia dziewczynka nie żyje, a całą historię z porwaniem wymyśliła.
Działania Rutkowskiego, a zwłaszcza jego konferencje prasowe, wzbudziły burzę kontrowersji. Jedni chwalą go za rozwiązanie sprawy, która wstrząsnęła całą Polską, inni krytykują styl, w jakim to zrobił. Po ujawnieniu filmu, na którym zapłakana kobieta opowiada mu, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, w mediach zawrzało. Pojawiły się opinie, że Rutkowski "rozjechał emocjonalnie Katarzynę W.", która stała się "ofiarą jego żądzy rozgłosu". Były policjant Jerzy Dziewulski ocenił krótko: "Rutkowski to pozer bez licencji detektywa".
Osobą „detektywa” zainteresowała się prokuratura, która sprawdza, czy nie złamał przepisów. Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach mówił, że badane są trzy wątki – jeden dotyczy użycia przemocy lub groźby w celu wywarcia wpływu na świadka, dwa pozostałe mają związek z usługami detektywistycznymi. Przestępstwa te zagrożone są karą maksymalnie do pięciu lat więzienia.
Rutkowski odpiera zarzuty. Podczas wtorkowego przesłuchania zaprzeczył, by on sam lub jego współpracownicy utrudniali policji kontakty z rodziną Katarzyny W. Twierdzi, że to pomówienia. Rutkowski tłumaczy, że jedynie "koordynował" kontakty z dziennikarzami i "opiekował się" rodziną.
Zaangażowanie biura detektywistycznego Rutkowskiego analizuje też MSW, natomiast policja sprawdza, czy ktoś z funkcjonariuszy zaangażowanych w poszukiwania dziecka mógł przekazywać Rutkowskiemu informacje ze śledztwa.
PSLD: metody pozbawione norm etycznych i moralnych
Po licznych zapytaniach o „działalność detektywistyczną" Krzysztofa Rutkowskiego w kontekście wydarzeń w Sosnowcu, głos w sprawie zabrało Polskie Stowarzyszenie Licencjonowanych Detektywów. „Pan Krzysztof Rutkowski nie posiada licencji detektywa i nie ma żadnych formalnych uprawnień do wykonywania jakichkolwiek czynności detektywistycznych (…). Pisanie o nim jako o detektywie oraz stawianie tego zastrzeżonego zawodowego tytułu przed jego nazwiskiem wprowadza w błąd opinię publiczną zaś show medialny, którego jesteśmy świadkami, fałszuje prawdziwe oblicze pracy osób posiadających licencję detektywa oraz prowadzących usługi w tym zakresie” – napisało w specjalnym oświadczeniu PSLD.
W dalszej części pisma czytamy: „Polskie Stowarzyszenie Licencjonowanych Detektywów, a sądzimy, że nasze zdanie podzielają także pozostali detektywi działający w Polsce, odcina się stanowczo od działań Pana Krzysztofa Rutkowskiego - wykreowanego przez media na pierwszego „detektywa” III RP, stosowanych przez niego metod oraz form działania pozbawionych norm etycznych i moralnych, braku zawodowych zasad, jak również naginania prawa w celu osiągnięcia za wszelką cenę sukcesu i medialnego rozgłosu”.
PSLD wyliczył zasady, obowiązujące licencjonowanych detektywów, do których nie stosuje się Rutkowski. Należą do nich m.in. obowiązek zachowania w tajemnicy źródeł informacji i okoliczności sprawy, lojalność w stosunku do klienta, ochrona danych osobowych i zakaz uzyskiwania tzw. "danych wrażliwych" - a w razie wejścia w ich posiadanie, obchodzenie się z nimi stosownie do przepisów. „Detektywi ponoszą także odpowiedzialność cywilną za szkody wyrządzone podczas wykonywania czynności detektywistycznych oraz wskutek podania nieprawdziwych informacji” – podkreśla Stowarzyszenie.
"Gra ludzkim dramatem"
A jak Krzysztofa Rutkowskiego oceniają jego koledzy po fachu? Michał Rapacki, były oficer CBŚ, obecnie detektyw, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że jest zniesmaczony show, który robi wokół siebie Rutkowski. - Wzmacnia swoją pozycję medialną na ludzkim dramacie. Jego zachowanie jest też wątpliwe z prawnego punktu widzenia – próbuje obchodzić prawo m.in. ustawę o usługach detektywistycznych poprzez stosowanie różnych wybiegów. Warto zapytać ludzi, którzy firmują jego działalność, czy dobrze się z tym czują? – pyta. Zdaniem Rapackiego Rutkowski szkodzi całej branży. - Swoim postępowaniem po raz kolejny zrobił krzywdę nam - wszystkim licencjonowanym detektywom – podkreśla. Zgadza się z nim Jarosław Manastyrski z agencji detektywistycznej Nemezis.
– Sprawa Magdy z Sosnowca to miał być wielki come back Rutkowskiego, jednak nic z tego nie wyszło. Dodatkowo cała ta sytuacja zaszkodziła branży detektywistycznej. Tutaj zasada „nie ważne co mówią, ważne, żeby mówili” nie działa. Każdy z nas pracuje na wspólny rachunek. Rutkowski pozuje na bohatera, a nawet nie ma licencji detektywa. Na pewno nie jest dla nikogo wzorem do naśladowania, wręcz przeciwnie – mówi Manastyrski.
"Każdy musi z czegoś żyć"
W obronie Krzysztofa Rutkowskiego staje Krzysztof Szaruga, szef lubelskiej agencji "Detektyw 24". – Rutkowski na pewno doprowadził do przełomu w śledztwie. A w pracy detektywa zawsze najważniejszy jest efekt końcowy – w tym przypadku jest on pozytywny, sprawa została wyjaśniona – mówi.
Tłumaczy, że każdy detektyw posiada własną strategię. - Rutkowski ma charakterystyczny styl. Najchętniej realizuje zlecenia medialne. Nikt nie może mu tego zabronić. Przyjmuje „twarde” sprawy, o których wie, że może na nich zrobić show. Organizowane przez niego konferencje prasowe to świetna reklama. Każdy musi z czegoś żyć… Nie chcę tego oceniać. W mojej agencji mamy inne zasady - detektywi pozostają w cieniu. Nie potrzebujemy zainteresowania mediów, by się pokazać - zaznacza Szaruga.
Podobnie wypowiada się Manastyrski. Podkreśla, że w pracy detektywa najistotniejsza jest dyskrecja, a nie rozdmuchiwanie spraw w mediach. – Dla Rutkowskiego najważniejszy był show i to go zgubiło. Na pewno skrzywdził rodzinę dziecka, ale czy zaszkodził również śledztwu? To ustali prokuratura - zaznacza.
W opinii Rapackiego, jeżeli potwierdzą się przypuszczenia, że Rutkowski groźbą lub innymi sposobami wpływał na zachowanie Katarzyny W., to można będzie uznać, że utrudniał śledztwo. - Na tym etapie jest za wcześnie, by stawiać mu zarzuty. Natomiast w przyszłości, jeśli potwierdzi się, że stosował nielegalne metody, bardzo prawdopodobne, że takie zarzuty usłyszy i to z kilku artykułów Kodeksu karnego – mówi detektyw, dodając jednocześnie, że nie przypuszcza, by Rutkowski się tym przejął. Podobnie jak brak licencji nie przeszkadza mu podawać się za detektywa.
The show must go on…
We wtorek po południu Rutkowski zwołał kolejną konferencję. Jak napisał w zaproszeniu wysłanym dziennikarzom, organizuje ją „w związku z ostatnimi wydarzeniami i wypowiedziami w mediach dotyczącymi sprawy Magdy z Sosnowca”.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska