Wałęsa: musiałem zrobić tak, by nikt się nie zorientował
Nie mogłem powiedzieć żonie, że kandyduję na urząd prezydenta. Musiałem podjąć decyzje natychmiast. Musiałem z tym kandydowaniem zrobić tak, żeby nikt się nie zorientował - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" były prezydent Lech Wałęsa, odpowiadając na sensacyjną autobiografię swojej żony.
Były prezydent zapewniał, że dał żonie wolną rękę przy pisaniu książki, ale nie do końca wierzył, że ta książka powstanie. - Ja wiem, że w tej książce jest tylko prawda. Żona nic nie skłamała. Natomiast wszystko też trzeba włożyć w kontekst. Problem polega na tym, jak ta książka zostanie zrozumiana - podkreślił.
Wałęsa wyjaśnił, że trzeba rozdzielić sprawy polityczne od osobistych. - W polityce nie miałem czasu na konsultacje, nawet z żoną. Gdybym postępował tak, jak sobie wielu - w tym moja żona - życzyło, to nie doprowadziłbym do zwycięstwa. Przecież to były szalone czasy - wspominał były prezydent.
Wałęsa odniósł się do fragmentów książki, w których żona zarzuca mu, że nie powiedział jej nawet o tym, że zamierza kandydować na urząd prezydenta. - Nie mogłem. Musiałem podjąć decyzje natychmiast. Musiałem z tym kandydowaniem zrobić tak, żeby nikt się nie zorientował - tłumaczył były prezydent.
Zaznaczył także, ze w małżeństwie najważniejszy był dla niego szacunek. - Cały czas uważałem, że małżeństwo to jedno, czyli jeśli ona podejmuje decyzje to ja je honoruję, a jeśli ja podejmuję, to ona je honoruje. Dzisiaj okazuje się, że żona nie bardzo zrozumiała. Że czuła się wykorzystana. Że zawsze pół kroku z tyłu szła... Jest to w tej książce? - dopytywał się Wałęsa.
Były prezydent wyraził także zdziwienie, że jego żona wspomina w książce wizytę u Ojca Świętego. - On tak ładnie mówił o mojej żonie, a ja chciałem jakoś tę atmosferę rozładować i zapytałem: "Czyli mam nie wymieniać na nowszy model?". Ojciec Święty na to: "Synu, co tym mówisz?". A ja naprawdę chciałem rozweselić, to był kawał, ale Ojcu Świętemu się nie spodobał. Ale że ona to opisała... - zastanawiał się Wałęsa.
Przyznał także, że wydawało mu się zawsze, że żył z żoną w zgodzie. - Wydaje mi się, że nasze życie nie zasługuje na publiczne roztrząsanie. Chociaż kto dogodzi kobiecie. Żyjemy tyle lat razem i mnie się wydawało, ze wszystko jest idealnie, a tu guzik - ocenił Wałęsa.
Na koniec przyznał, że wszystkiemu winna jest polityka. - Przez tę cholerną politykę niby byliśmy jednością, a jednak żyliśmy oddzielnie. Ale nigdy nie byłem przeciw żonie, bo wiedziałem, że będziemy razem do końca - zapewnił Lech Wałęsa.
Autobiografia Danuty Wałęsowej "Marzenia i tajemnice" ma się ukazać w końcu listopada nakładem Wydawnictwa Literackiego. Z wspomnień byłej prezydentowej wyłania się portret kobiety, która pragnęła miłości i rodzinnego szczęścia, a znalazła się w centrum rewolucyjnych wydarzeń, które przetaczały się przez Polskę i jej małą kuchnię na gdańskim blokowisku.
Danuta Wałęsowa nie ukrywa, że ma pewien żal do męża, iż przez lata pozostawiał na jej barkach dom i wychowanie licznego potomstwa. Zauważa, że stała nieobecność męża w domu miała bardzo negatywny wpływ na rozwój dzieci. Autorka nie lubi określenia "Pierwsza Dama", a czasy prezydentury męża wspomina bardzo źle. "Marzenia i tajemnice" opracował Piotr Adamowicz.