To nie matka porzuciła ciało Madzi?
Czy krucha, wątła kobieta mogła sama ukrywać zwłoki pod zwałami gruzu? Z bilingów komórki Katarzyny W. wynika, że 24 stycznia, gdy jak twierdzi, ukryła w ruinach ciało córeczki, nie była w parku przy ul. Żeromskiego, gdzie znaleziono zwłoki Madzi. Czy ktoś jej pomagał? Czy był to brat, a może mąż Katarzyny W.? Czy razem wymyślili historię o napadzie i porwaniu?
07.02.2012 | aktual.: 08.02.2012 15:15
24 stycznia, tuż po zgłoszeniu sfingowanego porwania swojej córeczki, Katarzyna W. (22 l.) opowiadała policjantom, że w drodze do rodziców cały czas kontaktowała się przez komórkę z najbliższymi.
– Ktoś szedł za mną, czułam się niepewnie, cały czas kontaktowałam się z bratem i mężem – opowiadała również podczas pierwszej konferencji prasowej zwołanej przez Krzysztofa Rutkowskiego.
Gdzie był brat?
Przekonywała też, że brat i rodzina czekali na nią w domu. Poczuła się bezpieczna, gdy dochodziła do osiedla. Tymczasem na miejscu tuż po rzekomym napadzie i porwaniu nie pojawił się nikt z rodziny, choć powinien zaniepokoić się, że jest matka Madzi idzie tak długo.
Katarzynę W. znalazła sąsiadka jej rodziców i dwóch zakapturzonych wyrostków. Wszystko działo się zaledwie kilkadziesiąt metrów od bloku, gdzie mieli czekać na nią najbliżsi, brat i rodzice. Brata nie było na miejscu, a przecież miał mieć z nią stały kontakt przez telefon. Gdzie zatem był? Czy widok karetki pogotowia, policyjnych radiowozów na osiedlu nie wzbudził jego czujności, że coś złego stało się siostrze?! Tuż po zdarzeniu stwierdził kategorycznie, że z tą sprawą on i rodzice nie mają nic wspólnego. Czy na pewno?
Bartłomiej W., mąż Katarzyny, też plącze się w zeznaniach. Twierdził, że w dniu rzekomego uprowadzenia Madzi pomagał żonie znosić wózek z córeczką. Potem Katarzyna mówiła, że męża wysłała po pieczarki na pizzę. Kto kłamał?
Policjanci dysponują informacjami o logowaniu komórki Katarzyny W. do tzw. stacji bazowych. Na tej podstawie mogą mniej więcej odtworzyć jej trasę. Te informacje z sieci telefonicznej nie potwierdzają w całości wersji wydarzeń podawanej przez dziewczynę.
Nie była w parku
Policjanci na zlecenie prokuratury przeprowadzili eksperyment procesowy. Policjantka przeszła z wózkiem trasę Katarzyny W. Gdyby miała pokonać ją w takim czasie, jak matka Madzi, musiałaby z wózkiem niemal biec. Ale to nie wszystko.
– W bilingach nie zgadzają się czasy połączeń i miejsca, skąd dzwoniła, z tym, co zarejestrowały kamery monitoringu tego dnia – mówi jeden z policjantów. Z zapisów logowania komórki Katarzyny W. wynika, że tego dnia, gdy jak twierdzi, ukryła w ruinach ciało córeczki, nie była w parku przy ul. Żeromskiego, gdzie potem znaleziono zwłoki Madzi. Jeśli jednak to nie matka wyrzuciła ciało dziecko na gruzowisku, to kto to zrobił?!
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Ohyda! Znalazłam robaki w cukierkach!