Minister wyjaśnia, dlaczego policja nie broniła wozu TVN24
Baliśmy się zrzucić ludzi z wiaduktu na Trasę Łazienkowską - tak minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski tłumaczył w programie "Gość Radia ZET", dlaczego policja nie interweniowała w obronie wozu TVN24, który został spalony podczas piątkowych rozruchów.
14.11.2011 | aktual.: 14.11.2011 11:01
- Komendant policji stołecznej w czasie spotkania z premierem Donaldem Tuskiem powiedział, że samochód transmisyjny stacji TVN24 stał w bezpośredniej bliskości barierek oddzielających Plac Na Rozdrożu od kilkumetrowej przepaści nad drogą pod wiaduktem. Policja powiedziała, że mieliśmy tam również armatkę wodną, ale baliśmy się, że dynamiczne wejście w tłum i użycie armatki wodnej wobec tych, którzy demolowali ten samochód, mogłoby doprowadzić do zrzucenia strumieniem wody osób na Trasę Łazienkowską, nie muszę mówić z jakimi efektami - powiedział Kwiatkowski.
Minister sprawiedliwości poinformował, że policja w ramach wewnętrznych procedur ustala, czy "nie powinna szybciej i dynamicznie podjąć działań".
Zapytany o nieuzasadnione przypadki stosowania przemocy przez policjantów, powiedział, że zostanie wszczęte postępowanie w tej sprawie. - Komendant stołeczny policji zapewnił premiera, że zostanie wszczęta procedura wyjaśniająca. Według stosownych przepisów, ta osoba zostanie ukarana - oświadczył.
- Oceniam nagannie to zdarzenie, ale nie działania policji, choć jeśli potwierdzą się doniesienia, że człowieka bił policjant, to wobec tego funkcjonariusza muszą być wyciągnięte konsekwencje z całą surowością - dodał.
Dlaczego pozwolono na dwie manifestacje?
Kwiatkowski tłumaczył również, dlaczego władze wydały zgodę na dwie manifestacje. - Chciałbym wyjaśnić jedną rzecz, bo wokół tego ogniskuje się dyskusja, czy władze mogły nie wydać zgody na dwie manifestacje w tym samym czasie. Wszyscy przypominają art. 8 prawa o zgromadzeniach, który mówi, że organ gminy może zakazać zgromadzenia publicznego, jeśli ono może zagrażać życiu, zdrowiu lub mieniu w znacznych rozmiarach - mówił minister.
- Natomiast przepisy trzeba czytać łącznie z orzecznictwem, a do tego przepisu jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który mówi, że ewentualność kontrdemonstracji przy użyciu przemocy lub przyłączenia się skłonnych do agresji uczestników nie może prowadzić do pozbawienia prawa do realizacji drugiego zgromadzenia, nawet w tym samym miejscu i czasie - oświadczył.
Planowane zmiany w prawie
Szef resortu sprawiedliwości zapowiedział, że planowane są dwie zmiany prawa. - O dwóch rzeczach już można powiedzieć. Na pewno właściwy jest zakaz zasłaniania twarzy na zgromadzeniach, moim zdaniem wraz z połączeniem ewentualności spowodowania niebezpieczeństwa przez tych, którzy zasłaniają twarz. Uważamy że celem tych, którzy zasłaniają twarz nie jest ochrona przed zimnem - wyjawił polityk.
- Jest także jeszcze pomysł, który się pojawia w sprawie zgody na drugą demonstrację w tym samym miejscu i czasie. Trwa dyskusja, jak pogodzić możliwości wypowiadania poglądów przez zgromadzenia z racjami dotyczącymi bezpieczeństwa. Zgoda na drugą czy kolejną demonstrację w podobnym miejscu może być zgodą warunkową, to znaczy że organizator ją dostaje, ale z obowiązkiem zmiany trasy przejścia, miejsca odbywania zgromadzenia, to jest wyjście z tej sytuacji - oznajmił Kwiatkowski.
Przeczytaj też: To oni stracili najwięcej na blokowaniu Marszu Niepodległości