PolskaKsiądz potrącił mężczyznę i mówi mu: zyskałeś nowe życie

Ksiądz potrącił mężczyznę i mówi mu: zyskałeś nowe życie

Kanclerz Kurii Biskupiej w Legnicy, ks. Józef Lisowski swoim "wypasionym" autem-zarejestrowanym na Caritas - potrącił młodego mężczyznę. Ten w szpitalu spędził kilka tygodni i powoli dochodzi do siebie. "Zyskałeś nowe życie” - napisał ksiądz w mailu swojej ofierze. Ale z obiecanej pomocy wyszły nici!

27.11.2008 | aktual.: 27.11.2008 13:54

Niedzielnego popołudnia 20 lipca br. Maciej Rzymkowski, 23-latek z Głogowa, miał jeszcze trzy godziny czasu do rozpoczęcia pracy na nocnej zmianie na stacji benzynowej. Pensję przeznaczał na opłacenie czesnego za studia wyższe i na spłatę rat kredytu za swoją pasję - motocykl. Przed pracą postanowił wybrać się na przejażdżkę swoją maszyną.

Jechał spokojnie. Nie zachowywał się jak typowy „dawca nerek” na dwóch kółkach. Miała to być rundka relaksacyjna przed pójściem do pracy. Był środek lata, widoczność dobra, a ulice puste, bo w niedzielę w 70-tysięcznych miastach, takich jak Głogów, kierowcy zazwyczaj odpoczywają.

W pewnym momencie… "Przed sobą miałem tylko jeden stojący na poboczu po mojej stronie samochód. Nagle samochód ruszył z miejsca, kierowca bowiem próbował zawracać, lecz tym samym, o zgrozo, zajechał mi drogę. Zdołałem położyć na boku motocykl i całym rozpędem runąłem pod koła nawracającego auta” - czytamy to, co się zdarzyło w wyjaśnieniach do PZU.

Chłopak pisze też, że niczym przez mgłę pamięta, jak kierowca samochodu dziwnie się zachowywał - ruszał autem. Pomyślał, że zamierza on uciec z miejsca wypadku. Ledwo idąc podszedł do samochodu, otworzył tylne drzwi i runął wprost na siedzenia. Jedna z osób, które były wówczas w samochodzie, szybko z niego wyskoczyła i wepchnęła do końca nogi chłopaka. To wtedy Maciek zobaczył, że tak kierowca, jak i pasażer to osoby duchowne.

Mam gdzieś takich przyjaciół!

Kierowcą samochodu, najnowszego i najdroższego Audi - A8 - okazał się ksiądz kanclerz Józef Lisowski z Legnickiej Kurii Biskupiej. Co więcej, samochód, którym kierował zarejestrowany jest na… Caritas! To pojazd wart ok. pół miliona złotych, a Caritas czerpie swoje przychody głównie ze zbiórek publicznych, czyli od wiernych Kościoła katolickiego.

Czarna limuzyna z zaciemnianymi szybami zawiozła półprzytomnego motocyklistę do szpitala. Został tam przebadany na obecność alkoholu we krwi. Wyszło, że jest trzeźwy. Wyników badań ks. Lisowskiego nie znamy.

Chłopak w sumie w szpitalu spędził 4 tygodnie. O urlopie, który miał spędzić nad wodą, mógł tylko pomarzyć. Doznał, jak mówi epikryza: wieloodłamowego złamania głowy i szyjki kości ramiennej ze zwichnięciem w stawie barkowym, złamania nasady dalszej kości promieniowej lewej, stłuczenia nerki prawej – krwiak podtorebkowy, krwiomocz.

Przeszedł dwie operacje pod narkozą na otwartym barku. Miał założonych 28 szwów (2 razy po 14). Wymaga dalszej długotrwałej i przede wszystkim kosztownej rehabilitacji. Tę załatwić obiecał ks. Józef Lisowski. Na obietnicach się skończyło. Duchowny tylko raz odwiedził Maćka Rzymkowskiego w szpitalu. Kazał nazywać się przyjacielem. Ksiądz kanclerz dał matce chłopaka kopertę z 500 złotymi w środku. Długo nie chciała jej przyjąć. W końcu uległa. Miały być na owoce. Miał to być również początek pomocy poszkodowanemu chłopcu. Początek, który zarazem okazał się końcem pomocy i zainteresowania.

- Ksiądz był u mnie drugi dzień po wypadku. Później nawet nie zadzwonił, choć miał mój numer - wspomina dziś Maciej. - Ja wiedziałem, co się dzieje z Maćkiem od swojego człowieka - mówi w rozmowie z nami ksiądz. Nie wszystko tu jest jednak jasne. Informacji o stanie pacjenta udziela tylko lekarz i tylko najbliższej rodzinie. Jeśli udzieliłby takiej informacji „człowiekowi księdza”, naruszyłby prawo.

- Kazał nazywać się swoim przyjacielem. Teraz, gdy dochodzę do siebie i jeszcze nie wszystko mam sprawne, wiem jedno: mam gdzieś takich przyjaciół! - mówi rozgoryczony chłopak.

Listy nieapostolskie

Już po wyjściu ze szpitala Rzymkowski zadzwonił do prominenta legnickiej Kurii, Józefa Lisowskiego. Telefon odebrał ktoś inny informując, że kanclerz jest w Rzymie. Po telefonie przyszła kolej na napisanie maila. "Sam nie wiem, jaki sens ma ten list do Pana” – zaczął swoją korespondencję. Dalej pisze m.in.: "Cieszyłem się, że trafiłem na Pana (księdza), a nie na zwykłą osobę, która pewnie nie przyznawałaby się do błędu, zmieszała mnie z błotem, a na końcu jeszcze opluła. Myliłem się”.

Po pewnym czasie przyszła odpowiedź. Na początku zapewnienia, że pisanie listów ma sens. I dalej takie perełki, jak: "Wspominasz o tym, co miałeś, a co straciłeś… jednak nie wspominasz, co zyskałeś! Zyskałeś nowe życie, nowy dar, który powinieneś mądrze wykorzystać i cieszyć się z niego, obdarowując innych miłością, ponieważ ona daje siłę do walki z wszelkimi niepowodzeniami, zwątpieniami, przeciwnościami losu” – napisał ksiądz Lisowski. Prosi, by go nie skreślać tylko i wyłącznie dlatego, że nie spełnił takich czy innych oczekiwań. Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się do Kurii Biskupiej w Legnicy. Początkowo drogą mailową, a kiedy odpowiedź, mimo upływu 4 dni, nie nadeszła, to i telefonicznie. Mężczyzna, który odebrał telefon w Sekretariacie Kurii, początkowo zaprzeczał, że taki wypadek miał w ogóle miejsce, a później odesłał nas do Referatu ds. mediów. Dzwoniąc tam, dowiedzieliśmy się, że rzecznik prasowy ma w listopadzie urlop. Poproszono, by wysłać zapytanie na adres mailowy, który nie był dostępny na
stronie internetowej. Nie dowiedzieliśmy się więc, czy biskup wie o wypadku, wyciągnął jakieś konsekwencje wobec swego kanclerza i czy zamierza naprawić wyrządzone przez swojego zaufanego człowieka krzywdy.

Udało nam się jednak porozmawiać z winnym całego zajścia. Co prawda ksiądz przebywa za granicą, ale odebrał telefon. Jechał akurat samochodem. To on prowadził. - Rozmawiam przez zestaw słuchawkowy - zapewnił.

- Sprawa ma bieg oficjalny, a ja nie chciałem chodzić do szpitala czy kontaktować się z chłopcem, by nie być posądzonym o wpływanie na niego. Chciałem poczekać do końca procesu, do końca śledztwa prokuratorskiego - oświadczył.

I właśnie: "W dniu 16.10.2008 r. Komenda Powiatowa Policji w Głogowie przesłała materiały prowadzonego dochodzenia do sądu z wnioskiem o wniesienie aktu oskarżenia z art. 177 par. 1 KK przeciwko wymienionej przez Pana osobie. Samochód uczestniczący w wypadku to Audi A8” – odpowiedział nam na zapytanie prasowe rzecznik prasowy głogowskiej policji, komisarz Bogdan Kaleta.

Duchowny dalej się broni. - Nie było żadnego sygnału, że ten młody mężczyzna chce jakiejś pomocy - mówi. - Jeśli czuje się pokrzywdzony przeze mnie, to jest mi bardzo przykro - dodaje.

Ksiądz obszarnik

Na zakończenie kilkuminutowej rozmowy z nami, Józef Lisowski mówi, że jest osobą publiczną, dodając: - Bałem się tego, że sprawa trafi do mediów.

Okazuje się bowiem, że ten pracownik Legnickiej Kurii ma często do czynienia z dziennikarzami. Głównie za sprawą afer z jego udziałem. Ks. Lisowski opisywany był już wcześniej także i na łamach numeru 94 Trybuny Robotniczej w tekście „Święte grunty”. Pisaliśmy wówczas, że były wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk z PiS w 2006 r. złożył zawiadomienie do prokuratury w związku z popełnieniem przestępstwa polegającego na wyłudzeniu ziemi o łącznej wartości 3 mln zł. Jako winnych procederu wskazał ks. kanclerza Józefa Lisowskiego, bliskiego współpracownika legnickiego biskupa i byłego urzędnika Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, Rafała Ziglewskiego. Były wojewoda wystąpił też do MSWiA o zbadanie zgodności z prawem 22 decyzji dotyczących gruntów przekazanych dla 46 parafii z obrębu kurii w Legnicy.

Lisowski winę zrzucił na urząd wojewódzki, choć był pełnomocnikiem tych parafii, które występowały o grunty do Skarbu Państwa. Gdy je przyznano, to on je sprzedawał. Sprawę bada ABW i Prokuratura Krajowa we Wrocławiu. Ta nie postawiła na razie nikomu żadnych zarzutów. Śledztwo jest w toku i jest owiane tajemnicą.

Przyszły biskupa pomagier

Ksiądz kanclerz Józef Lisowski, prominent Kurii Biskupiej w Legnicy to także znana w regionie postać. Ma szerokie znajomości na styku polityki i biznesu. Widywany był z prezydenckim ministrem Michałem Kamińskim, czy poprzednim prezesem KGHM, Krzysztofem Skórą. Duchowny znany jest z brawurowej jazdy swoim eleganckim samochodem, z dobrego doboru drogich wód toaletowych i ciętego języka. Nieoficjalnie mówiło się, że jest faworytem na stanowisko biskupa pomocniczego Diecezji Legnickiej.

Ksiądz Józef Lisowski to też człowiek, którego - jak pokazuje życie =- nie warto mieć za swojego przyjaciela. Da pieniądze na owoce, uważając, że problem załatwił. A gdzie chrześcijańska zasada, żeby chorego w cierpieniu wspomóc? Tylko w takiej grubej książce, co się Biblią nazywa.

Imię i nazwisko poszkodowanego zmienione.

Patryk Kosela

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)