Szpital wezwał pogotowie do umierającej pacjentki. Karetka jechała 70 km
Szpital w Skierniewicach wezwał karetkę pogotowia z oddalonej o 70 km Łodzi, aby przewieźć pacjentkę z oddziału na inny oddział oddalony ok. 200 metrów. Kobieta zmarła - ustaliła telewizja Superstacja.
Do zdarzenia doszło wieczorem w czwartek 7 marca. Gwałtownie pogorszył się stan pacjentki, która przeszła wcześniej operację ortopedyczną. Lekarze z oddziału ortopedii postanowili przenieść pacjentkę z podejrzeniem zawału serca na oddział intensywnej terapii, który mieści się w innym budynku (oddalonym około 200 metrów) tego samego szpitala.
Na miejscu brakowało karetki, bo jedna z dwóch szpitalnych karetek wyjechała akurat do pacjenta, a druga pracuje tylko do godz. 16.00. Lekarze zadzwonili więc po pogotowie ratunkowe. Dodzwonili się do dyspozytora w Łodzi. Zgłoszenie dyspozytor przyjął o godz. 22.38. Karetka jechała około 70 kilometrów z Łodzi do Skierniewic, aby przewieźć umierającą pacjentkę między oddalonymi około 200 metrów budynkami skierniewickiego szpitala. Karetka dotarła do szpitala w Skierniewicach o godz. 23.30.
Pacjentka zmarła.
Jak powiedział wicedyrektor skierniewickiego szpitala Dariusz Diks, niewykluczone, że po sekcji zwłok zmarłej pacjentki i po szczegółowym zbadaniu dokumentacji medycznej szpital poinformuje prokuraturę.