Seksowne modelki oswoją Polaków ze śmiercią?
Polski kalendarz z seksownymi modelkami przy trumnach wywołał lawinę komentarzy w zagranicznej prasie. W Niemczech i Australii pojawiły się artykuły w tamtejszych wydaniach "The Times", zaś w Anglii w popularnych "Daily News" i "Daily Mirror". W tym roku firma wypuszcza kolejną edycję kontrowersyjnego produktu. Na zdjęciach zobaczymy między innymi parę uprawiającą seks na trumnie czy modelkę przemycającą w niej alkohol. Czy chodzi tylko o zrobienie medialnego szumu? - Zapewniam, że nie - mówi Wirtualnej Polsce Bartek Linder, producent trumien.
15.10.2010 | aktual.: 16.10.2010 10:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
WP: Kalendarz na 2010 rok z ponętnymi kobietami pozującymi przy trumnach wywołał spore kontrowersje. Na 2011 rok przygotowaliście kolejną edycję. Opłaciło się?
Bartek Lindner: Kalendarz spowodował zwiększenie świadomości naszej marki wśród naszych klientów - zakładów pogrzebowych i hurtowni artykułów funeralnych.
WP: Głośno zrobiło się o was nie tylko w Polsce, ale również za granicą.
- O kalendarzu informowano w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii pisał o nas "Daily News" i "Daily Mirror". W Niemczech i Austrii pojawiły się artykuły w tamtejszych wydaniach "The Times". Pisali o nas również w Danii i Czechach oraz wielu innych krajach.
WP: Ale pierwsi na taki pomysł wpadli Włosi...
- Tak, firma nazywa się Cofaniu Funebri. Pierwszy kalendarz zrobili już w 2002 roku. Myślę jednak, że brakuje im pomysłu. W tegorocznej edycji zdjęcia są kiepskie, a dziewczyny - moim zdaniem - niezbyt atrakcyjne. Ich kalendarze są coraz lepsze, ale do poziomu, który my zaprezentowaliśmy w tym roku, jeszcze im dużo brakuje.
WP: Faktycznie, w tym roku prezentujecie już inną jakość. Oprócz kobiet, pojawili się również mężczyźni.
- Zmieniliśmy nie tylko pomysł, ale również cały klimat kalendarza. Mieliśmy więcej czasu na przygotowania. Napisaliśmy porządny scenariusz. Znaleźliśmy odpowiednie dziewczyny i odpowiednich panów. Osadziliśmy fotografie w innych czasach i innym klimacie. Są to lata 30., czasy Al Capone, gangsterów, nielegalnych kasyn, przemytu, czasy prohibicji.
WP: I czasy przemocy, która również pojawia się na zdjęciach...
- Tak, ale nie zakładaliśmy, by był to dominujący temat. Ponieważ są to czasy gangsterskie, siłą rzeczy musiała pojawić się przemoc. W tym roku zrezygnowaliśmy z takich "playboyowskich" zdjęć. Fotografie są bardziej reportażowe, opowiadają jakąś historię, są jednolite pod względem klimatu i kolorystyki.
WP: Mieliście problemy ze znalezieniem modelek i modeli?
- Gdy w zeszłym roku szukaliśmy dziewczyn do kalendarza, to najpierw informowaliśmy o stawkach, które możemy zaproponować. Jeśli modelki się godziły na określoną sumę, informowaliśmy, że chodzi o pozowanie z trumnami. Niektóre wtedy rezygnowały. W tym roku mówiliśmy od początku, o co chodzi i nie było dziewczyny, która by odmówiła.
WP: Pierwszy kalendarz narobił w Polsce sporo szumu. Można spodziewać się, że z kolejną edycją będzie podobnie. Chodzi wam tylko o kontrowersję i rozgłos?
- W Polsce śmierć to wciąż temat tabu. W jakiś sposób chcemy działać na rzecz oswojenia go.
WP: Tylko czy śmierć nie powinna zostać tematem tabu?
- Dlaczego? Żyjemy, rodzimy się i umieramy. Taka jest kolej rzeczy i każdy z nas przechodzi przez te trzy etapy. Pierwsze dwa są czymś normalnym, więc czemu trzeci ma być traktowanym w inny sposób. Małe dzieci zamykają oczy, gdy natykają się niebezpieczeństwo i ludzie, którzy ignorują fakt śmierci, działają według podobnego mechanizmu. Człowiek myśli: "mnie to nie dotyczy, mój sąsiad umrze, a ja nie".
WP: To chyba naturalne, że nie chcemy myśleć o własnym pogrzebie...
- Zagranicą większość szczegółów pochówku jest ustalana za życia. Ludzie idą do zakładu pogrzebowego i decydują, gdzie chcą być pochowani lub skremowani i rozsypani. Potem wybierają sobie z wystawy lub katalogu trumnę. W Polsce takich sytuacji jest mało.
WP: Dlaczego?
- W naszym kraju, gdy ktoś umiera, to nikt nie wie, co ma z tym zrobić. Chcemy załatwić sprawę jak najszybciej. Jeżeli Polacy mieliby większą świadomość następującej nieuchronnie po życiu śmierci i nie zamykaliby oczu jak małe dzieci, to sprawy związane z pochówkiem, czy testamentem wyglądałyby normalniej.
WP: Czyli półnagie modelki na tle trumien mają oswoić Polaków ze śmiercią?
- To tylko sposób na wywołanie dyskusji. Jeżeli ja bym wydał kalendarz z samymi trumnami, to nie byłoby żadnego efektu. A dzięki takiemu projektowi jak nasz, ludzie o nas usłyszeli i zaczęli rozmawiać o śmierci.
WP: Może jednak za wcześnie na to, biorąc pod uwagę polską mentalność?
- Uważam, że wielu z tych, którzy w zeszłym roku byli negatywnie nastawieni do kalendarza, po prostu nie zrozumiało tematu. Większość ludzi myślała, że jesteśmy zakładem pogrzebowym i nasza oferta jest skierowana do rodziny zmarłego. Proponowanie takiego kalendarza rodzinie zmarłego, byłoby stanowczo niesmaczne. Nie jestem nienormalny, żeby coś takiego robić! Jeśli ludzie zrozumieją, że jesteśmy jedynie producentem trumien i współpracujemy tylko z zakładami pogrzebowymi, to myślę, że cała sprawa przestaje być kontrowersyjna.
WP: Dla niektórych był to jednak szok.
- Wielu młodych ludzi mówi, że to ich nie szokuje: „Dziewczyna, trumna. Co w tym jest szokującego?”
WP: A starsi?
- Mojej babci pomysł się bardzo podobał. Pierwszy kalendarz zabrała nawet na spotkanie w klubie seniora. Pokazała go znajomym i oni również nie mieli zastrzeżeń. Starsi ludzie często są ze śmiercią bardziej oswojeni niż młodzi.
WP: Pan wie, jak będzie wyglądał jego pogrzeb?
- Mam już taką wizję i przekażę ją swoim bliskim. Wiadomo, że pogrzeb nie jest dla zmarłego, ale dla jego rodziny. Jesteśmy przecież jednym stworzeniem, które ma obrzędy pogrzebowe. W każdej części świata są one inne, ale występują. I ten hołd dla ostatniej drogi człowieka jest bardzo istotny.
WP: W Polsce coraz częściej odchodzi od tradycyjnego pochówku na rzecz kremacji. Nie obawia się Pan tego, jako producent trumien?
- Nie. Do tego też potrzebujemy trumny - kremacyjnej. Są one tańsze, ale robimy ich bardzo dużo - około 11 tys. miesięcznie. Z roku na rok jest w Polsce więcej kremacji. Budują się nowe krematoria. Powstało pierwsze takie prywatne miejsce na Mazowszu - w Wyszkowie. Kolejne w Dąbrowie Górniczej i Głogowie. Jak na tak duży naród to jednak wciąż mało.
WP: Może dlatego, że słowo krematorium budzi w Polsce negatywne emocje?
- To niezrozumiałe. Krematorium jest lepszym rozwiązaniem niż cmentarz. W Polsce nie można jednak rozsypać prochów.
WP: To ma się zmienić...
- Ale nie wiadomo kiedy. W Niemczech są domy pogrzebowe, które mają własne statki. Organizują one morskie pogrzeby, podczas których rozsypywane są prochy zmarłego. U nas ludzie się obrażają, że powstają krematoria.
WP: Czasem tłumaczą to obawami o zanieczyszczenie środowiska...
- Piece krematoryjne produkują m.in. Szwedzi, Niemcy i Francuzi. To kraje, w których ekologia jest na dużo większym poziomie, niż u nas. Urządzenia te są całkowicie przyjazne środowisku. W niektórych miasteczkach ciepło z tych pieców używane jest nawet do wytwarzania energii! Wyobraża sobie pan coś takiego u nas?
WP: ...
- No właśnie. Myślę jednak, że powoli będzie się to zmieniało.
WP: W przyszłym roku pojawi się kolejny kalendarz?
- Już jest pomysł na nową edycję. Jeśli żadne ciemne moce nie staną na przeszkodzie, to wydamy go. I myślę, że was zaskoczymy.
Okiem eksperta
Pierwszą edycję kalendarza komentował dla Wirtualnej Polski Sławomir Wojtkowski, specjalista ds. reklamy i dyrektor Warszawskiej Szkoły Reklamy. "Erotyka, seksualność i śmierć to motywy, które, również w połączeniu, występują w kulturze od zawsze. Od zawsze budzą ciekawość, niepokój, kontrowersje. Są więc na pewno dobrym sposobem na przyciągnięcie uwagi. Ale na kształtowanie odpowiedniego wizerunku już niekoniecznie. W reklamie wykorzystują je najczęściej firmy wyznające zasadę, że nie ważne jak o nas mówią, ważne, żeby w ogóle mówili - tłumaczył ekspert. Zwracał też uwagę, że takie szokowanie nie zawsze popłaca. Bo owszem, ludzie takie reklamy zauważają i komentują i dzięki temu marka zaczyna być znana i rozpoznawana, natomiast sam kontekst tej znajomości często jest niekorzystny.
Co sądzisz o tym pomyśle? Kalendarz z modelkami i trumnami szokuje cię? .