Romowie do getta: prędzej czy później?
Gdy Żyd na polonijnej witrynie przestaje kogokolwiek wzruszać, a gejów już nawet ONR nie ma siły bić, pod ręką znajdzie się jeszcze sąsiad o podejrzanie ciemnych (brudnych?) rysach. Rasizm w Polsce trzyma się mocno, wsparty wykluczeniem klasowym – lud może rozładować frustracje, władza lokalna zyskać parę punktów u „zdrowej większości”, a liberalna inteligencja zatroskać się stanem polskim ciemnoty - ocenia Michał Sutowski w felietonie dla Wirtualnej Polski.
A było tak. W Limanowej, wieczorem, kobieta zwróciła uwagę właścicielowi agresywnego psa, że chyba nie powinien go wypuszczać bez opieki. Usłyszała wyzwiska. Tak się złożyło, że niemiły właściciel psa był Romem. A Polacy – naród rycerski. W związku z tym, jak donosi „Gazeta Wyborcza”, „kilka minut po incydencie na ulicę wyległo blisko stu agresywnych mężczyzn. Jak sami twierdzą, chcieli pomóc kobiecie, która wzywała pomocy. Krzyczeli, że zrobią w końcu porządek z Romami. Niektórzy mieli w rękach puste butelki”.
„Czy wystąpienie w obronie ofiary napadu to rasizm?!” zapyta z oburzeniem zwolennik Prawa i Porządku. Jak „czarny”, to mu więcej wolno? Z pewnością nie, prawo jest równe wobec wszystkich. Rzecz w tym, że gdyby po każdym napadzie słownym na tzw. porządną obywatelkę, stu chłopa wychodziło z „tulipanami” na ulicę by rozliczyć sprawcę, żylibyśmy w kraju permanentnych linczów i samosądów. A jednak nie żyjemy. Można więc domniemywać, że podłoże ataku było inne niż słuszny gniew obywatelski wobec jakiegoś „nieokrzesanego chama”.
Choć do Węgier czy Słowacji wciąż nam daleko, ataki na romskich mieszkańców powtarzają się coraz częściej. Nie chodzi tu o wyzwiska dresiarzy czy skinheadów, lecz regularne najazdy kilkudziesięcioosobowych grup a pogromy z okresu powojennego są oczywistym skojarzeniem (głęboki stereotyp, drobny incydent jako impuls, atak tłumu „zwykłych obywateli”, wreszcie bierność sił porządkowych).
Przykłady z ostatnich lat: w 2002 w Płocku atak 40 mężczyzn na grupę Romów przy użyciu pochodni i cegieł (rzecznik policji „zaprzeczył, jakoby tłem ataku były motywy rasowe”), w sierpniu 2005 w Krakowie kilkudziesięciu bandytów atakuje rodzinę romską (zdaniem policji „tło ataków nie jest jasne”), w 2007 w Żywcu na romskiej kamienicy pojawiają się swastyki, w 2008 w Andrychowie po starciu Romów z miejscowymi sklepikarzami na lokalnym forum internetowym pojawiają się głosy, by utworzyć… romskie getto, do dziś jest tam lokal, w którym Romów się nie obsługuje. Wreszcie ostatnie wypadki w Limanowej – w gminie ludność się nie zgodziła na budowę romskiej świetlicy a lokalnego księdza – rzecznika mniejszości – chciano wywieźć na taczce.
W bardzo wielu miejscach powtarza się ten sam schemat: władze lokalne podsycają rasistowskie nastroje, wieszcząc inwazję obcych (szef Rady Powiatu w Limanowej: „nie chcę straszyć, ale w szkole numer 3 już siedem procent uczniów to Romowie. Zaraz będzie 10, 15 procent...”; wójt Limanowej: „są niepoliczalni. Mnożą się zwłaszcza po pielgrzymkach”), a wykluczenie społeczne pogłębia ich izolację i degradację społeczną. Dochodzi dawny stereotyp (czarni, brudni, nie pracują, kradną, śmiecą i gwałcą dzieci) – Romowie to jedna z najbardziej pogardzanych przez Polaków nacji. Rumunia do dziś kojarzy się nam z nędzą tylko dlatego, że błędnie uznaliśmy ją za „cygański” kraj pochodzenia.
Pogardliwy rasizm to jednak nie tylko problem „fałszywej świadomości”, jak chciałoby wielu liberałów. Najlepsza „robota w dyskursie” (dyskusje, wspólne spotkania, felietony) nie wiele pomogą, jeśli Romowie dalej pozostaną – jak przez całe dekady – na społecznym marginesie i wiecznym bezrobociu. O ile banałem jest stwierdzenie, że kluczem jest tu edukacja, o tyle mniej oczywiste jest to, że wykluczenie ma charakter przede wszystkim społeczny a nie „etniczny”. Po prostu romskie dzieci „odławia” polski system edukacyjny, nastawiony na to, by dzieci z biednych rodzin, broń Boże, nie awansowały. Dobijają je polskojęzyczne testy, po których trafiają do szkół specjalnych – jako „zapóźnione w rozwoju” choć po prostu słabo znają polski.
Ataki na polskich Romów, jak choćby ten sprzed kilku dni, to tylko jaskrawy symptom wykluczenia społecznego szerszych grup społecznych i dowód klęski państwa (PRL a potem III RP), które od czterdziestu lat nie może sobie poradzić z ich integracją. Antyromski rasizm nie jest „odwieczną” cechą Polaków, podobnie jak islamofobia – „odwieczną” cechą Francuzów. Oba zjawiska istnieją dlatego, że państwo nie ma pomysłu i woli, by włączyć „odmieńców” do życia społecznego – wyklucza ich w oświacie, potem na rynku pracy, wreszcie w dyskursie publicznym. To rodzi patologie i przestępczość a one z kolei lęk „milczącej większości”, której nagle zachciewa się przemówić przy pomocy pałek i butelek z benzyną.
Bandyckie pogromy domagają się nie tylko potępienia, ale i zrozumienia przyczyn. Ich twórcy pragnęliby administracyjnie zamknąć Romów w getcie. Jeśli nieudolną polityką społeczną nie przestaniemy wypychać całych grup na margines, getta same powstaną – jak na francuskich przedmieściach. Ale gdy zapłoną – nie damy już rady patrzeć tak spokojnie jak kiedyś.
Michał Sutowski specjalnie dla Wirtualnej Polski