Przeciek ws. zeznań Remigiusza M. Urządzenia na lotnisku w Smoleńsku podawały błędne dane?
Protokoły zeznań zmarłego chor. Remigiusza M, jednego z najważniejszych świadków ws. katastrofy smoleńskiej wyciekły do internetu. Dziś opublikował je m.in. portal wPolityce.pl. Technik pokładowy Jaka-40 stwierdza w nich. m.in., że urządzenia na lotnisku w Smoleńsku podawały błędne dane już na godzinę przed lądowaniem prezydenckiego tupolewa. "Wskazania GPS w porównaniu ze wskazaniami dalszej radiolatarni różniły się. Gdybyśmy oparli się tylko na wskazaniach GPS, to wyszlibyśmy 50 do 70 metrów z lewej strony od osi pasa" - mówił w zeznaniach Remigiusz M.
Technik pokładowy Jaka-40, który lądował 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku na godzinę przed prezydenckim tupolewem był jedynym Polakiem, który słyszał rozmowę załogi Tu-154M z wieżą kontroli lotów. W zeznaniach opowiadał m.in. o fragmentach rozmowy, które na nagraniu są niezrozumiałe. Mówił m.in., że kontrolerzy lotów wydali załodze tupolewa zgodę na lądowanie. "Kontroler mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 metrów" - czytamy w opublikowanym protokole zeznań. Według oficjalnej wersji, wieża kontroli lotów miała wydać zgodę na zejście do 100 m. Zeznania Remigiusza M. temu zaprzeczają. Podważają także podawane przez Rosjan informacje o zabezpieczeniu miejsca katastrofy. M. wyjaśniał w prokuraturze, że widział, jak części wraku zbierano już w godzinę po katastrofie. W tym samym czasie ciałami ofiar nikt się nie zajmował.
Świadek mówił również o urządzeniach technicznych, które podawały nieprawidłowe wskazania, gdy Jak-40 podchodził do lądowania. "Spojrzałem na wskaźnik NPP (będący na wyposażeniu JAK-40) jak również na wskaźnik IKU.Stwierdziłem, że wskazania na w/w urządzeniach wychylają się w lewo i następnie wracają na prawidłowy kurs. Świadczyć to mogło, że są chwilowe zaniki sygnału z bliższej radiolatarni. Wobec tego, por. W.przełączył się na wskazania dalszej radiolatarni i kontynuował podejście według jej wskazań, tzn. od niej. Po przełączeniu jej wskazania były prawidłowe." - wyjaśniał w prokuraturze Remigiusz M.
"Na karcie (...) w lewym górnym rogu znajduje się opis IPU (w języku rosyjskim), tzn. pod nim są współrzędne punktu, które mają odzwierciedlać środek pasa. Na pasie punkt ten zaznaczony jest w formie kółka z krzyżykiem. Te dane - współrzędne zostały wprowadzone przez por. Kowaleczko do GPS. Jeżeli te dane byłyby prawidłowe, to GPS wskazywałby odchylenia w lewą stronę od osi pasa, tak jak by miało miejsce w dn. 10. 04. 2010 r. W trakcie lotu wyglądało to w ten sposób, że GPS nakazywał nam skręcać w lewo, a NPP i IKU nakazywał nam korygować w prawo. Ostatecznie na wysokości bliższej radiolatarni zobaczyliśmy 2XAPM, tzw. bramkę i ona wtedy była jeszcze z prawej w odniesieniu do naszego lotu, por. W. skorygował wtedy lot. Następnie weszliśmy w bramkę i wylądowaliśmy" - czytamy w ujawnionym protokole.
W sobotę 27 października o 23.30, żona Remigiusza M. znalazła jego ciało w piwnicy bloku w Piasecznie, gdzie mieszkał. 29 października przeprowadzono sekcję zwłok. Śledztwo ws. śmierci świadka prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Według wstępnych ustaleń śledczych, przyczyną śmierci było samobójstwo.