Prokuratura zajmie się zniszczeniem prac przez posła LPR
Prokuratura Rejonowa w Białymstoku zajmie się sprawą zniszczenia przez posła LPR Andrzeja Fedorowicza niektórych prac prezentowanych na wystawie w miejskiej galerii "Arsenał". W ubiegłym tygodniu poseł poprzekreślał długopisem napisy lub całe prace, bo uznał, że ośmieszają idee narodowe.
06.09.2004 | aktual.: 06.09.2004 14:30
Posłowi nie podobała się zwłaszcza instalacja autorstwa studenta ASP z Poznania, przedstawiająca pustą budę dla psa, na której znajdują się napisy: censorus, wszechpolus, bestia, nie głaskać. W budzie jest gruby łańcuch z kagańcem. Autor jednej z prac wchodzących w skład prezentacji "www.kalucki.free.art.pl", złożył zawiadomienie dotyczące zniszczenia jego instalacji, którą wycenił na 10 tys. zł.
Materiał sprawy, wraz z tym wnioskiem o ściganie, policja przekazała w poniedziałek prokuraturze. Jak powiedziała PAP szefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, Bożena Kiszło, formalnie postępowanie zostanie wszczęte, ale nie potrafiła jeszcze ocenić, w jakim kierunku będzie prowadzone.
Poseł Andrzej Fedorowicz uważa, że nie złamał prawa i nie popełnił przestępstwa. W poniedziałek na konferencji prasowej w Białymstoku powiedział, że działał w "obronie idei narodowych" i dał "wyraz dezaprobaty" takiej sztuce.
Fedorowicz przekonywał, że "galeria 'Arsenał' stała się areną walki politycznej". Według działaczy LPR, kontrowersyjna wystawa została przez dyrektor tej placówki zamówiona i - w jej zamiarze - miała nawiązywać do zamkniętej jesienią 2003 roku ekspozycji "Pies w sztuce polskiej". Kontrowersyjną pracę zdjęto wówczas po interwencji radnej LPR (uznała, że obraża jej uczucia religijne). Artysta wycofał pozostałe, a reszta twórców zażądała wycofania także ich prac, więc wystawa została zamknięta.
Dyrektor galerii Monika Szewczyk powiedziała, że galeria nie prowadzi żadnej polityki, bo zajmuje się sztuką, a nie polityką. Dodała, że studenci wiedzieli jedynie, że ich prace będą pokazywane w "Arsenale", który budzi w Polsce różne skojarzenia, ale nikt im nie narzucał tematu i w nic nie ingerował. "Nie było mowy o żadnym zamówieniu, nikt nie dyktuje artystom, co mają robić" - zastrzegła.
Moja reakcja była tylko i wyłącznie polityczna, natomiast dezaprobatę mogłem wyrazić tylko tak, jak wyraziłem. (...) Nie przekroczyłem tu żadnych norm - powiedział Fedorowicz. Poseł nie chciał odpowiedzieć wprost, czy zrzeknie się immunitetu poselskiego, by odpowiadać za ten czyn.
Posła Fedorowicza próbował bronić przewodniczący Rady Miejskiej Białegostoku, Edward Łuczycki (LPR), który był w galerii Arsenał z posłem i senatorem LPR Janem Szafrańcem, gdy doszło do zniszczenia prac.
Łuczycki powiedział dziennikarzom, że gdyby Fedorowicz chciał zniszczyć prace, użyłby farby w sprayu. Mówił, że długopis służył posłowi za wskaźnik i nie zauważył, że był włączony.
Oświadczenie wystosował też senator Szafraniec, który uważa, że w ostatnim czasie dochodzi coraz częściej do świadomie prowokujących wystaw w galeriach. Prezentowane na nich eksponaty - jego zdaniem - nie mają z prawdziwą sztuką nic wspólnego, a -jak napisał - ich celem jest "podżeganie i wywoływanie ukrytych reakcji i pobudzanie do wystąpień na korzyść prowokatora".