Prezydent Korei Płd. obiecała wydobycie z morza promu "Sewol"
Prezydent Korei Południowej Park Geun Hie ogłosiła w czwartek, że prom "Sewol", który zatonął w kwietniu ubiegłego roku, zostanie wydobyty na powierzchnię, "jak tylko będzie to możliwe". Od roku domagają się tego rodziny ofiar. W katastrofie zginęły 304 osoby, w większości uczniowie jednej z podseulskich szkół. To jedna z największych tragedii we współczesnej historii Korei Południowej.
16.04.2015 | aktual.: 16.04.2015 08:48
- Podejmę konieczne kroki, żeby wydobyć prom, jak tylko będzie to możliwe - powiedziała szefowa państwa podczas wizyty na wyspie Jindo. Dokładnie w czwartek mija rok od zatonięcia promu Sewol.
Rodziny żądają wydobycia jednostki na powierzchnię. Koszt tej operacji szacowany jest na 110 mln dolarów.
Winni ukarani
Śledztwo wykazało, że do zatonięcia przyczyniło się wiele czynników - od przeciążenia jednostki ładunkiem po niekompetencję załogi. Kapitan został uznany za winnego zaniedbania obowiązków i skazany na 36 lat więzienia, a szef firmy-operatora promu dostał 10 lat więzienia.
Inni przedstawiciele przedsiębiorstwa żeglugowego Chonghaejin Marine zostali skazani na kary od trzech do sześciu lat pozbawienia wolności za malwersacje i zaniedbania.
Rocznica katastrofy
Prawie 300 różnego rodzaju uroczystości odbędzie się w czwartek w Korei Południowej, gdzie obchodzona jest pierwsza rocznica zatonięcia promu.
Port Paengmok w Jindo, położony najbliżej miejsca zatonięcia promu odwiedziła już prezydent Gyeun-hie. Na morzu, w pobliżu miejsca tragedii, swoich bliskich symbolicznie żegnały ich rodziny. Brak wspólnych uroczystości to wyraz podziałów, które od katastrofy narastają pomiędzy władzami Korei Południowej, a rodzinami ofiar.
Tragiczny rejs
Przeciążony prom "Sewol" zatonął podczas rejsu z portu Incheon na wyspę Czedżu w Korei Południowej, stanowiącą popularny cel wycieczek turystycznych. Prom wypłynął z 3 606 tonami towarów i samochodów na pokładzie; to ponad trzy razy więcej niż wynosi zalecana maksymalna masa ładunków.
Rok temu w podróż z portu Incheon pod Seulem na wyspę Jeju wybrała się m.in. duża grupa uczniów i nauczycieli ze szkoły średniej w mieście Ansan. To właśnie oni stanowią większość ofiar śmiertelnych. Po dziś dzień nie odnaleziono ciał 9 osób.
Po tej największej od lat katastrofie morskiej w Korei Południowej w ogniu krytyki znalazła się prezydent Park i jej rząd. Krytykowano m.in. źle przeprowadzoną akcję ratunkową, podczas której udało się uratować tylko 172 spośród 476 pasażerów statku.