Poseł Pięta tłumaczy się z kradzieży portmonetki z 1988 roku. "To były przygotowania do jakiegoś zbrojnego powstania (...) zdarzało się, że ukradliśmy dokumenty, pieniądze"
• Stanisław Pięta z PiS wytłumaczył się z kradzieży portmonetki z 1988 roku
• - To były przygotowania do "jakiegoś zbrojnego powstania" - powiedział
• "Włamywaliśmy się do aut przed komisariatami, licząc, że ukradniemy pistolety"
• Zdarzało się, że ukradliśmy dokumenty, pieniądze - tłumaczył się Pięta
• Wyjaśnił, że "przyznał się do kradzieży, choć jej nie dokonał"
02.02.2016 | aktual.: 02.02.2016 15:32
Chęć zdobycia pistoletu lub amunicji w ramach przygotowań do "jakiegoś zbrojnego powstania" - tak poseł Stanisław Pięta (PiS) tłumaczył kradzież portmonetki w 1988 roku. Wyjaśnił, że "przyznał się do kradzieży, choć jej nie dokonał, bo chciał chronić prawdziwego sprawcę".
Niecodzienny przebieg miało spotkanie z młodzieżą na jednej z uczelni w Bielsku-Białej. Po zakończeniu debaty oksfordzkiej z krótkimi mowami wystąpili zaproszeni parlamentarzyści. Był wśród nich poseł Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Pięta. Polityk został zaskoczony pytaniem jednego z licealistów.
- W 1989 roku na milicję wpłynęła pewna sprawa. Jakiś Stanisław P., nie wiem czy to pan, został przyłapany na kradzieży portfela z Fiata 126 p, w którym było 5500 złotych polskich, kartki żywnościowe i karta paliwowa. Czy według pana taki człowiek może być autorytetem moralnym i może mówić o obronie polskiego interesu i Polaków przed zachodnim złem? - spytał uczeń.
Poseł Pięta, chluba Bielska-Białej, niezłomny bojownik o Wolność i Demokrację podczas spotkania z młodzieżą z bielskich szkół. Wymiana piwa na amunicję i inne kretynizmy - zapraszam
Posted by Leszek Guzik on 1 luty 2016
Poseł wyjaśnił, że "miał wtedy 15 lat wraz z kolegami ze szkoły założyli grupę, której nie podobał się ówczesny ustrój". - Może to było naiwne i niemądre, ale postanowiliśmy przygotować się do jakiegoś zbrojnego powstania. Otóż włamywaliśmy się do samochodów, które stały przed komisariatami milicji w Bielsku-Białej i w innych miastach, licząc na to, że ukradniemy jakiś pistolet pozostawiony pod siedzeniem - powiedział.
- Zdarzało się, że ukradliśmy dokumenty, pieniądze (...) Za skradzione pieniądze kupowaliśmy piwo dla żołnierzy jednego z batalionów, w zamian dostawaliśmy amunicję - dodał Pięta. Wyjaśnił, że "przyznał się do kradzieży, choć jej nie dokonał, bo chciał chronić prawdziwego sprawcę".