Polscy oficerowie przemycili 90 tys. dolarów z Iraku
U dwóch oficerów powracających po
zakończeniu służby w III zmianie naszego kontyngentu w Iraku
znaleziono 90 tys. dolarów w gotówce. Pieniądze wykryto u nich
podczas odprawy celnej. Nie potrafili wyjaśnić, skąd je mają -
pisze "Życie Warszawy".
12.02.2005 | aktual.: 12.02.2005 15:58
Dwóch oficerów, kapitana i porucznika zatrzymano 7 lutego na lotnisku we Wrocławiu - ujawnia dziennikowi płk Jan Madeja, szef nadzorującej śledztwo Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Krakowie. Wiceminister obrony Janusz Zemke oraz dowódca III zmiany wielonarodowej dywizji w Iraku gen. dyw. Andrzej Ekiert potwierdzili gazecie, że przy dwóch powracających z Iraku żołnierzach znaleziono więcej pieniędzy, niż mogliby zaoszczędzić ze swoich poborów - podaje "Życie Warszawy".
Prokuratura wojskowa niechętnie ujawnia szczegóły sprawy. Pułkownik Madeja przyznał jedynie, że 90 tys. dolarów znaleziono przy oficerach - kapitanie i poruczniku. Prokurator odmówiła informacji, powołując się na dobro śledztwa. Wiadomo jedynie, że do tej pory nie zostali aresztowani. Obu oficerom przedstawiono już zarzuty - informuje gazeta.
Wszyscy nasi dowódcy podkreślają, że dyscyplina w oddziałach służących poza granicami RP jest znacznie wyższa, niż w jednostkach znajdujących się w kraju. Wynika to z tego, że karą za jakiekolwiek wykroczenie jest natychmiastowy powrót do kraju. Przypadki wykrycia przemytu wśród polskich żołnierzy powracających z misji zdarzają się bardzo rzadko. W ostatnich latach głośno było jedynie o dwóch takich przypadkach - podkreśla dziennik.
Pod koniec lat 90. grupa żołnierzy powracających z Bałkanów usiłowała przemycić sporą partię narkotyków, które ukryli w transporterach opancerzonych. Kilka miesięcy temu dwóch naszych żandarmów stacjonujących na Wzgórzach Golan wpadło przy przemycie alkoholu i papierosów przez granicę syryjsko-izraelską. Obaj po powrocie do kraju zostali dyscyplinarnie zwolnieni ze służby.
W naszym kontyngencie w Iraku podczas pierwszej zmiany wykryto dziewięć przypadków próby wywiezienia pamiątek. Okazało się jednak, że nie były to przedmioty o znacznej wartości historycznej, ale zwykłe pamiątki sprzedawane turystom - pisze "Życie Warszawy". (PAP)