Policyjny szturm na mieszkanie Mohammeda Meraha - zamachowiec z Tuluzy nie żyje
Francuska policja poinformowała, że zamachowiec nie żyje. Po ostrej wymianie ognia między nim a policją, terrorysta wyskoczył przez balkon z bronią w ręku. Mieszkanie znajduje się na wysokim parterze. Najprawdopodobniej Merah został zabity przez antyterrorystów podczas wymiany ognia w momencie skoku.
Akcja policji w domu zamachowca
Od rana było słychać eksplozje i wybuchy. Jak informują francuskie media, wybuchy były dużo silniejsze, niż te w nocy, a policjanci weszli do mieszkania zamachowca. Do budynku dostali się, wysadzając mur oddzielający go od sąsiedniego mieszkania. Obawiali się bowiem, że w oknach i drzwiach mogą być ładunki wybuchowe.
Z mieszkania zamachowca dobiegały strzały z broni maszynowej. Strzelanina trwała około 4 minut. Trzech antyterrorystów zostało poważnie rannych. Zamachowiec wystrzelał ok. 300 kul. Znaleziono go w łazience i próbowano obezwładnić przy użyciu gazu paraliżującego. - W chwili, gdy do łazienki, w której ukrywał się zamachowiec skierowano kamerę inspekcyjną, zabójca wyszedł z pomieszczenia, odpowiadając skrajnie intensywnym ostrzałem - powiedział minister Gueant, który znajdował się na miejscu policyjnego oblężenia. Dodał, że Merah strzelał z kilku sztuk broni jednocześnie.
- W końcu wyskoczył przez balkon z bronią w ręku. Został znaleziony na ziemi martwy - powiedział szef MSW Claude Gueant. - Antyterroryści opowiadali też, że nigdy nie widzieli, żeby ktoś tak strzelał, z taką agresją - dodaje Gueant.
Kilkadziesiąt minut wcześniej przed dom zamachowca przyjechała furgonetka specjalnej policyjnej formacji szturmowej GIPN.
Agencje fotograficzne opublikowały zdjęcia 23-letniego Mohammeda Meraha, który przyznał się do zabicia w ostatnich dniach siedmiu osób w Tuluzie i Montauban. Media publikują także wideo, na którym widać brawurowe zachowanie Meraha, podczas jazdy samochodem.
"Chciał umrzeć z bronią w ręku"
Francuski minister spraw wewnętrznych Claude Gueant mówił rano, że nie jest pewne, czy domniemany zabójca z Tuluzy jeszcze żyje. Dwie doby trwało oblężenie domu w dzielnicy w Tuluzie, w którym zabarykadował się mężczyzna. Gueant wyjaśnił, że w nocy policja nie miała z nim żadnego kontaktu, choć widać była, jak chodzi po domu. Wcześniej otoczony przez policję zamachowiec miał zadeklarować, że chce "umrzeć z bronią w ręku".
Mężczyzna zapowiadał, że nie odda się w ręce policji. Jak poinformowano, Merah deklarował, że nie żałuje tego, co zrobił, a jedynie tego, że nie zabił większej liczby osób. Podczas rozmów z policjantami szczycił się tym, że upokorzył Francję.
Merah mówił też, że jest mudżahedinem i należy do Al-Kaidy. Zabójstwa miały być zemstą za śmierć palestyńskich dzieci w konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz odwetem dla francuskiej armii za udział w zagranicznych interwencjach.
Według jednego z negocjatorów jego postawa była stanowcza i nieugięta. Odmawiał też porozumiewania się z policją przez walkie-talkie.
Taktyka przyjęta przez władze była dwukierunkowa - z jednej strony próbowano podejmować negocjacje, z drugiej - jednostki specjalne prowadziły z podejrzanym wojnę nerwów. W ciągu nocy kilkakrotnie słychać było silne eksplozje. Minister spraw wewnętrznych potwierdził, że detonacje miały osłabić opór mężczyzny podejrzanego o dokonanie zabójstw.
Szef resortu zaznaczył , że chodziło o to, aby mężczyznę podejrzanego o zamordowanie trzech żołnierzy, trojga dzieci i nauczyciela z pobliskiej szkoły żydowskiej, złapać żywym.
W dzielnicy, w której przebywał zabarykadowany mężczyzna, wyłączono prąd. On sam odcięty był też od wody i gazu.
Podejrzany 23-letni Mohamed Merah, Francuz algierskiego pochodzenia, przyznał się do zabójstwa trzech żołnierzy w Tuluzie i pobliskim Montauban 11 i 15 marca oraz do zastrzelenia w poniedziałek 30-letniego nauczyciela i trojga dzieci przed szkołą żydowską w Tuluzie.